Ingrid - Baza pod cienie do powiek

środa, czerwca 27, 2012

Ingrid - Baza pod cienie do powiek


Na początek chciałam Wam podziękować, że tak wiele z Was odwiedza mojego bloga :) Prowadzę go zaledwie miesiąc, a już jest 50 obserwatorów - nie spodziewałam się tego, tym bardziej dziękuję za miłe przyjęcie w blogosferze :)

Z tej okazji postanowiłam niebawem (max w ciągu 2 tygodni) zorganizować dla Was rozdanie, muszę mieć chwilkę na skompletowanie nagrody - mam nadzieję, że będziecie zainteresowane :))


Dzisiaj kilka słów o niedawno poczynionym zakupie.


Ingrid Cosmetics - Baza pod cienie do powiek


Od producenta:

Baza pod cienie dzięki lekkiej, kremowej konsystęcji umożliwia równomierną, delikatną aplikację.
Olej z oliwek zapewnia nawilżenie, zaś witamina E doskonale wpływa na kondycję skóry. Kolory stają się bardziej nasycone, cienie nie zbierają się w załamaniu powiek. 


Składu tym razem nie będzie, był na kartoniku, ale go wyrzuciłam niestety.

Moja opinia:

Opakowanie: Mały, plastikowy słoiczek, z czarną, błyszczącą zakrętką - podoba mi się, wygląda elegancko. Bez problemu będzie można wydobyć z niego nawet resztki produktu.


Konsystencja: baza ma postać twardszego masła, jest w porządku - pod wpływem ciepła palca, staje się miękka, łatwo ją nałożyć i rozsmarować na powiece. Wystarczy niewielka ilość, jeśli nałożymy za dużo produktu, może się zacząć rolować. 

Wydajność: wydaje mi się, że jest to zakup na dłuuugii czas. Używam jej codziennie od ponad 3 tygodni, a ubytek jest minimalny.

Jak stosować: nabieramy niewielką ilość bazy (ja nakładam bazę palcem, można też pędzelkiem). Nakładamy równomiernie na powiece, odczekujemy kilka minut aż baza wyschnie, powiekę można odrobinę przypudrować (ja tego nie robię) - następnie możemy nakładać cienie :)



Po rozsmarowaniu baza staje się praktycznie niewidoczna. Lekko rozjaśnia powiekę, co akurat mi odpowiada - bo mam straszne cienie wokół oczu.

Działanie: zacznijmy od podbijania koloru - robi to, ale delikatnie. Troszkę wzmacnia kolor cieni.
Widać to na zdjęciu - dolna część jest bez bazy, górna z bazą.


Teraz zasadnicza kwestia, czyli przedłużanie trwałości. 
Właściwie po to ją kupiłam, mam tłuste powieki i każdy cień po max 3-4 godzinach lądował w załamaniu powieki. 

W moim przypadku baza radzi sobie doskonale, cienie trzymają się praktycznie w niezmienionym stanie, przez cały dzień - nie wiem dlaczego nie zdecydowałam się na zakup wcześniej ;) Jestem zadowolona, niczego więcej nie oczekiwałam :)

Dostępność: do kupienia w mniejszych drogeriach

Cena: 9- 10 zł

Moja ocena: 4/5

Używacie bazy pod cienie ? Macie swoją ulubioną ?
Alterra - Brzoskwiniowy krem tonujący na dzień

piątek, czerwca 22, 2012

Alterra - Brzoskwiniowy krem tonujący na dzień


Kiedyś bardzo lubiłam kremy tonujące, w letnie dni z powodzeniem zastępowały mi podkład, nadając cerze ładny odcień i ujednolicając kolor skóry. 

Dlatego do testów kremu z Alterry podeszłam bardzo ochoczo :)



Od producenta:

Krem z wartościowym olejem z pestek brzoskwini oraz z ekstraktem z arbuza nadaje cerze lekkiego kolorytu, posiadając też właściwości matujące. Zestaw pigmentów identycznych z naturalnymi (uwielbiam tą formułkę :D) pozwala pokryć niedoskonałości. Połączenie oliwy z oliwek, oleju z jojoby z woskiem pszczelim nadaje skórze sprężystości. Roślinna gliceryna dostarcza jej dobroczynnego nawilżenia.


Skład: 

Zapomniałam zrobić zdjęcia, ale na plus zasługuje:

- brak silikonów, olejów mineralnych, parafiny
- brak sztucznych barwników, konserwantów,
- część składników pochodzi z kontrolowanych biologicznie upraw

Moja opinia:

Opakowanie: tubka 50 ml, miękka, ładny design

Konsystencja/zapach: konsystencja kremowa, dobrze się rozprowadza, wystarczy niewielka ilość żeby posmarować twarz. Ładnie się wchłania, nawilża, nie obciąża.
Natomiast zapachu tego kremu nie mogę znieść, wiem że wielu osobom się podoba, ale mnie niesamowicie drażni ;/ 

Kolor: to największe zaskoczenie jakie przeżyłam ;) spodziewałam się czegoś delikatniejszego, tymczasem zostałam uraczona kolorem na miarę bronzera.


po rozprowadzeniu kolor jakby stapia się ze skórą, jednak przy jasnej karnacji może się odznaczać


Działanie: nie wiem czy to wina tego kremu, czy może moja cera z wiekiem jest coraz bardziej wymagająca, ale nie jestem zadowolona z efektu jaki ten krem daje. 
 Na mojej twarzy wygląda niesamowicie mocno, w dodatku z czasem ciemnieje i sztuczny efekt jeszcze się nasila - być może przez lato jakoś bym go wykończyła, gdyby nie zasadnicza kwestia: zapychanie ! Ilość nieproszonych gości, jaka wyskoczyła mi po tym kremie w okolicy brody była szokująca - dlatego ja temu panu już podziękuję ;)

Cena/dostępność: do kupienia w każdym Rossmannie za ok 10 zł

Moja ocena: 3/5


Ja go na pewno nie zużyję, więc jeśli ktoś ma ochotę wypróbować, proszę pisać - oddam bez wahania :D Tubka prawie cała.



Marion Nature Therapy - 60 sekundowa maseczka do włosów "Ocet z malin"

czwartek, czerwca 21, 2012

Marion Nature Therapy - 60 sekundowa maseczka do włosów "Ocet z malin"

Odkąd usłyszałam o nowej serii do włosów Marion, chciałam ją koniecznie wypróbować, trochę jednak mi zeszło, zanim znalazłam drogerię, w której kosmetyki tej firmy są dostępne.

Na początek może kilka słów o całej serii:
 
Seria Nature Therapy oparta jest na occie z malin, wzbogacona dodatkowo owocowymi ekstraktami. Seria Nature therapy to wyjątkowa kombinacja natury i nowoczesnej technologii dla naturalnie zdrowych włosów, nie zawiera parabenów, SLES i SLS. Stworzona  została do pielęgnacji wszystkich rodzajów włosów, szczególnie wymagających wzmocnienia, w celu przywrócenia im blasku, siły i elastyczności.

W skład serii wchodzi:
- spray regenerujący włosy,
- 60 sekundowa maseczka,
- kąpiel odbudowująca włosy

Wybrałam maseczkę, bo najtańsza i w razie czego nie szkoda pieniędzy na kupionego bubla ;)

60 sekundowa maseczka do włosów Ocet z Malin



Od producenta:

Maseczka o świeżym zapachu malin, zawiera wysoko skoncentrowane składniki aktywne, które wnikają głęboko we włosy, zapewniając działanie już po minucie od nałożenia.
Ocet z malin - zamyka łuski włosów, zakwaszając je, dzięki czemu włosy łatwiej się rozczesują i są bardziej odporne na łamanie. Nadaje włosom połysk i miękkość.

Koktajl owocowy - normalizuje warstwę rogową skóry, uaktywnia metabolizm białek niezbędnych do budowy włosów, działa nawilżająco i wygładzająco

Skład:


Moja opinia:

Opakowanie: saszetka 15 ml - wg producenta wystarcza na 2 użycia i rzeczywiście przy moich włosach średniej długości, spokojnie wystarczyło. Jeśli ktoś ma krótsze włosy, wystarczy pewnie na co najmniej 3 razy. Fajnym pomysłem jest dozownik, który zwiększa wygodę użytkowania - odrywamy końcówkę, wyciskamy ile trzeba


później zamykamy odwrotną końcówką




Konsystencja/ zapach - dosyć gęsta, lekko różowa. Jeśli chodzi o zapach, to nie jest on najmocniejszą stroną tej maseczki - trochę chemiczny i mało malinowy.


Działanie - jestem zachwycona. Stosowałam wg instrukcji, nałożyłam na ok 1 minutę i spłukałam obficie troszkę chłodniejszą wodą. 

Efektem były wyraźnie wygładzone włosy, rozczesywały się tak lekko, jak nigdy, a zazwyczaj mam z tym problem (włosy farbowane, trochę wysuszone na końcach) i muszę się ratować różnymi wspomagaczami. 

Po wysuszeniu włosy były gładkie, miękkie, absolutnie nie obciążone, jedyne czego nie zauważyłam, to jakiegoś nadzwyczajnego połysku - w tej kwestii raczej nie było różnicy.

Cena: zapłaciłam 2,70 zł ale znalazłam już sklepik, w którym są za 2,08 :)

Podsumowując polecam, polecam i jeszcze raz polecam !

Moja ocena: 4/5


Troszkę zmieniłam sposób robienia zdjęć, tamte były słabo czytelne - mam nadzieję, że teraz jest lepiej :)
Soraya - Wodoodporny balsam SPF 45

środa, czerwca 20, 2012

Soraya - Wodoodporny balsam SPF 45

Przyszła pora na recenzję, którą zapowiadałam już jakiś czas temu - musiałam porządnie przetestować zanim się wypowiem ;)



Filtr Soraya SPF 45/UVA 21


Kilka słów od producenta:

Balsam zapewnia bezpieczną i skuteczną ochronę przeciwsłoneczną połączoną z pielęgnacją i nawilżaniem skóry. Do każdego rodzaju cery.

Nowoczesne filtry chronią skórę przed szkodliwym działaniem promieniowania UVA i UVB. Witamina E zapobiega wolnym rodnikom, przyspieszających starzenie się skóry.

Algi morskie doskonale nawilżają i regenerują skórę. D-Panthenol i Alantoina koją i łagodzą podrażnienia.

Skład:


Moja opinia:

Balsam przeznaczony jest do całego ciała, ja go stosuję tylko na twarz i szyję.

Opakowanie: solidne, z pompką - bardzo wygodne w użyciu, jedno naciśnięcie uwalnia krem na jedną aplikację. 

Pojemność: 100 ml (spokojnie wystarczy na ok. 3 miesiące)

Wydajność: często czytam w opiniach o filtrach, że są bardzo wydajne - wystarczy troszeczkę, żeby nasmarować całą twarz, tymczasem, aby filtr był skuteczny, należy nałożyć odpowiednią jego ilość.

Odpowiednia ilość do jednorazowej aplikacji to ok. 1 ml na samą twarz - to nie jest tak mało ! 

Trzeba o tym pamiętać, jeśli oczekujemy maksymalnej ochrony.


Konsystencja/zapach: Krem ma dosyć treściwą konsystencję, przyjemny zapach, który dosyć długo utrzymuje się na skórze. 
Aplikuję go na 2 razy, wówczas szybciej się wchłania, chociaż z pewnością nie wchłonie się do matu. Po ok 15 minutach od nałożenia, bez problemu nakładam makijaż - nic się nie waży, nie roluje.
W ciągu dnia kilka razy muszę przypudrowywać twarz, bo szybciej się błyszczy.


Ogólne wrażenia: Zanim zaczęłam go używać, obawiałam się zapchania, ale na szczęście nic takiego się nie dzieje. Skóra jest dobrze nawilżona, miękka, nie wychodzą żadne niespodzianki.
Ważne, że filtr nie bieli, nie migruje do oczu, nie gryzie się z żadną kolorówką - możemy stosować co chcemy, bez obawy o destabilizację.
Minusem są parabeny w składzie.

Dostępność: Trochę się musiałam za nim nalatać, ponieważ w tym roku został wycofany ze sprzedaży, a jego miejsce zastąpił filtr SPF 50, który niestety bieli. 

Cena: w Realu zapłaciłam 21zł/100 ml

Moja ocena: 5/5


Dax Cosmetics - Brązujący balsam do ciała

czwartek, czerwca 14, 2012

Dax Cosmetics - Brązujący balsam do ciała


Balsamy brązujące są stałymi bywalcami w mojej łazience, wypróbowałam już wiele różnych marek, ale ciągle kupuje coś innego, bo żaden nie pasuje mi w 100%

Tym razem zdecydowałam się na:

Perfecta Bronze - Balsam do ciała 
stopniowo brązujący od Dax Cosmetics


Kilka słów od producenta:

Kremowo miękki, delikatnie brązujący balsam do ciała. Stopniowo, dzień po dniu, tworzy piękną, jednolitą i naturalną opaleniznę oraz sprawia, że skóra promienieje letnim blaskiem przez cały rok. Zawiera kofeinę oraz bogaty w forskolinę wyciąg z indyjskiej rośliny makandi, które stymulując spalanie lipidów i redukując cellulit, ujędrniają skórę i wysmuklają sylwetkę. Balsam intensywnie nawilża, doskonale się wchłania, a jego przyjemny, kakaowy zapach relaksuje i wprawia w dobry nastrój.

Skład:


Moja opinia:

Opakowanie miękkie, wygodne, zamykane na zatrzask - to lubię ;)



Mam wersję balsamu przeznaczonego do jasnej karnacji i rzeczywiście daje efekt ładnej, delikatnej opalenizny nawet po pierwszej aplikacji. Po 2-3 użyciach kolor się wzmacnia, ale nie jest pomarańczowy - wygląda naturalnie.
Stosuję go 2-3 dni pod rząd, na noc, potem robię 2-3 dni przerwy - tym sposobem skóra wygląda na "lekko muśniętą słońcem", nie ma smug ani zacieków.

Konsystencją przypomina bardziej mleczko niż balsam, jest dosyć rzadki, ale w tym wypadku to dobrze - lepiej go rozsmarować, nie jest tępy.


Wielki plus za brak charakterystycznego zapaszku - pachnie słodko, wg producenta kakaowo, wg mnie ciasteczkowo :D

Minus za słabe nawilżanie, rano moja skóra jest nawet jakby troszkę wysuszona, ale dosłownie delikatnie.
 
Natomiast jeśli chodzi o ujędrnianie i wyszczuplanie - nie zaobserwowałam nic z tych rzeczy, ale nie oczekuję takich efektów od tego typu produktów.

Podsumowując jestem zadowolona, warto wypróbować, chętnie kupię ponownie.

Moja ocena: 4/5

Używałyście tego balsamu ? Lubicie balsamy brązujące ?

Ratunek dla stóp - Eucerin, Regenerujący krem 10% urea

wtorek, czerwca 12, 2012

Ratunek dla stóp - Eucerin, Regenerujący krem 10% urea

Suche stopy (a konkretniej pięty) to chyba najcięższa do zwalczenia przypadłość, z jaką przyszło mi się zmierzyć w ostatnim czasie. Peelingi, pumeksy i inne wynalazki pomagały tylko doraźnie, pięty nadal były szorstkie i brzydkie.
W poszukiwaniu czegoś skutecznego, przekopałam opinie w internecie wzdłuż i wszerz i w końcu zdecydowałam się na ten krem:


Eucerin - Regenerujący krem do stóp 10% urea



Działanie wg producenta:

- wygładza bardzo suchą i szorstką skórę stóp,
- zmniejsza zgrubienia i zrogowacenia naskórka,
- intensywnie uzupełnia niedobory naturalnych czynników nawilżających,
- poprawia kondycję skóry,
- bez substancji zapachowych i barwników

Substancje aktywne:

Mocznik i mleczan sodu - to substancje nawilżające, naturalnie obecne w skórze. Aktywnie wspomagają wiązanie wilgoci oraz zapewniają długotrwałe nawilżenie, redukują uczucie napięcia skóry. Dodatkowo mocznik ma działanie złuszczające i przeciwświądowe, natomiast mleczan sodu stabilizuje kwaśne pH skóry.

Skład: 


Moja opinia:

Zacznijmy od opakowania - miękka tubka, 100ml, bez problemu będzie można z niej wydobyć nawet resztki kremu. Troszkę nieporęczna jest ta zakrętka, dużo wygodniejsze w takich produktach jest zamykanie na zatrzask, ale to jest drobnostka. Większy problem sprawia mi za duży wylot, przez co zawsze wyciska się za dużo kremu.


Konsystencja/zapach: Krem ma konsystencję olej w wodzie, przez co jest dosyć rzadki i dzięki temu bardzo wydajny. Wystarczy naprawdę odrobina, żeby nasmarować stopę, tym bardziej nie rozumiem takiej wielkiej dziury w tubce ;)
W niektórych opiniach czytałam, że zapach jest średni, czuć mocz etc. Ja natomiast nie czuję nic, a obwąchiwałam na tysiąc stron - dla mnie kremik jest bezzapachowy. Nie wiem czy wynika to z faktu, że jako alergik, mam o tej porze roku osłabiony węch, czy po prostu tak jest, ale mi to pasuje :)



Działanie: Oczekiwałam od tego kremu bardzo dużo i nie zawiodłam się ani trochę. 
Po kilku dniach stosowania zauważyłam znaczną poprawę, skóra na piętach stawała się coraz gładsza i milsza w dotyku. Na początku używałam kremu zgodnie z zaleceniem: rano i wieczorem. Jednak w moim przypadku, krem okazał się nie najlepszym pomysłem na dzień, dosyć długo się wchłania, a ja jestem niecierpliwa. Dlatego teraz używam tylko na noc, rano stopy są nawilżone i miękkie, ogólnie jestem zachwycona. Co najlepsze, efekty utrzymują się nawet, jak któregoś wieczoru zapomnę się posmarować.
Dodatkowo raz w tygodniu wykonuje peeling i obecnie stopy mam w naprawdę przyzwoitym stanie - nie widać zrogowaceń, pięty nie są popękane ani szorstkie, nie łuszczą się.
Cena kremiku waha się w okolicach 30 zł, nie jest najtańszy, ale jeśli ktoś ma problematyczne stopy, myślę że warto.

Moja ocena: 5/5
A Wy macie jakieś swoje sprawdzone nawilżacze stóp ?

Nowe zdobycze kosmetyczne :)

piątek, czerwca 08, 2012

Nowe zdobycze kosmetyczne :)


Jak tam nastroje po meczu ? Oglądałyście ? Ja jestem trochę zawiedziona, ale ważne, że nie przegraliśmy :)


Po małym offie przejdźmy do sedna, mianowicie moje nabytki z ostatnich dni:


Po kolei:


1. Ingrid - baza pod cienie(moja pierwsza baza, zbierałam się do zakupu chyba rok)

2. Lakiery
                        - Miyo Nailed it! odcień NUDE,
                         - Coral Prosilk numerek 157


3. Syoss Mixing Colors - farba do włosów (mix kawy i jasnego brązu)

4. Farmona Radical - wzmacniająca mgiełka do włosów zniszczonych i wypadających


5. Isana - krem do rąk z olejkiem migdałowym

6. AA Wrażliwa Natura - nawilżająco-rozjaśniający krem pod oczy 20+

Dwie rzeczy powyżej zakupiłam pod wpływem waszych kuszących wpisów na blogach;)


7. Ziaja - maska regenerująca z brązową glinką

8. Bielenda - serum uszczelniające naczynka + maseczka łagodząca

Nie jest tajemnicą, że bardziej kręcą mnie zakupy kosmetyków do pielęgnacji niż kolorówka (co będzie często widoczne w moich zakupowych wpisach), ale planuje to zmienić, bo moje półki uginają się od przeróżnych mazideł, a kosmetyczka z kolorówką pustawa nieco ;)


Ciekawostka - automasaż twarzy

środa, czerwca 06, 2012

Ciekawostka - automasaż twarzy


O masażu twarzy słyszałam już wiele, jednak nigdy do końca nie wiedziałam co, jak, gdzie i ile ;) Trafiłam ostatnio na dość łopatologiczne wytłumaczenie, dzielę się z Wami - może komuś się spodoba :)

Masaż twarzy jest ważną częścią zabiegów w gabinetach kosmetycznych. Dotlenia, odżywia, uelastycznia skórę i poprawia jej zdolność do regeneracji. 
Wystarczy wypracować w sobie nawyk odpowiedniego nakładania kremu na twarz, szyję i dekolt, aby we własnym domu, osiągnąć efekt specjalistycznego zabiegu. 
Na początek można poświęcić dodatkowe 2 minuty na wieczorną i poranną toaletę

1. CZOŁO

1. Wygładzaj skórę opuszkami palców wykonując ruchy poziome od skroni do skroni

2. Powtórz ruchy wygładzania masując czoło pionowo od brwi do linii włosów

3. Stosując delikatny ucisk rysuj koła na czole zaczynając od środka, kończąc na skroniach       


2. OCZY

1. Aby zapobiec tworzeniu się zmarszczek wokół oczu, zaczynając od wewnętrznego kącika oka głaszczemy całą linię brwi, zatrzymując się na skroniach delikatnie uciskamy, a następnie wykonujemy głaskanie dolnej powieki od zewnętrznej krawędzi w kierunku nosa. Powtarzamy czynność 3 razy.

2. Wykonujemy kółka i spirale na skroni stosując delikatny ucisk.

3. Nie zapominamy rozmasować "marszczyciela brwi", rozcierając kółka i ósemki między brwiami

3. POLICZKI

1. Wygładzamy policzki jednostajnymi ruchami zaczynając od skrzydełek nosa, kącików ust i brody wykonując energiczne ruchy, zawsze w stronę zewnętrzną ku górze.

2. Następnie zataczamy koła na policzkach jak na rysunku.

4. PODBRÓDEK I SZYJA

Zaczynając od energicznego głaskania samego podbródka, wykonujemy naprzemienne ruchy opuszkami palców, zawsze ku górze. Powtórzyć czynność wykonując wolniejsze ruchy, kończąc przy uchu.

5. DEKOLT

Masaż kończymy delikatnymi ruchami głaskania, zaczynając od środka dekoltu - pamiętamy, że masujemy zawsze ku górze, dochodzimy do górnej części ramion.


I jak Wam się podoba ? Ja wypróbuję :)
Nie tylko kosmetykami Enka żyje ;)

wtorek, czerwca 05, 2012

Nie tylko kosmetykami Enka żyje ;)


Dzisiaj chciałam podzielić się z Wami moją kolejną manią, która zajmuje miejsce zaraz za kosmetyczną, albo i jest na równi z nią - mianowicie KSIĄŻKI :)



Uwielbiam czytać, wszędzie, zawsze, o każdej porze dnia i roku :) 

Czytam odkąd pamiętam, od małego latałam do biblioteki i godzinami chodziłam między regałami, wybierając książki z działu dla dzieci, które mogłam zabrać do domu. Pamiętam też z jaką zazdrością patrzyłam na dział dla dorosłych, który był 3 x większy, a Pani bibliotekarka nie pozwalała dzieciom tam grzebać ;)

Nadal często korzystam z biblioteki, chociaż w nowocześniejszej już formie - zamawiam przez internet i idę tylko odebrać, a ciekawe książki wyszukuje na stronach, o których chciałam dzisiaj troszkę napisać.

Myślę, że każdy zna choć jedną z nich, są coraz popularniejsze - co bardzo mnie cieszy.

1. Biblionetka.pl


Najstarsza ze wszystkich 3, moja ulubiona.

Ma bardzo dobrze posegregowane zbiory, dobrze opisane serie i części, dużo rzetelnych recenzji. Nowości pojawiają się na bieżąco, zawsze lub prawie zawsze znajduję tam to, czego szukam. 
Strona pozwala nam na prowadzenie własnego konta, na którym możemy oceniać przeczytane przez nas książki, dodawać do schowka, to co nas zainteresuje, pisać recenzje i opinie do już napisanych recenzji. Jest też fajna opcja - czytatnik. Czytatnik to taki rodzaj "pamiętnika", gdzie możemy zapisywać swoje przemyślenia, refleksje na temat książek, pisarzy etc.
Po ocenieniu kilkudziesięciu książek, biblionetka będzie polecać nam książki, które mogą nam się spodobać - skorzystałam już wiele razy i zawsze był to strzał w 10.
Dodatkowo organizowane są fajne akcje, jak np. biblionetkowy św. Mikołaj - gdzie można otrzymać od innych użytkowników, książkę w prezencie - ja w ostatnie mikołajki , zupełnie niespodziewanie, otrzymałam właśnie taki prezent :)

Portal jest moderowany, uporządkowany, wszystko zawsze na swoim miejscu

Portal oceniam na : 6

2. Lubimyczytać.pl
 

Ogólnie działa na takiej samej zasadzie. To co najbardziej lubię na tym portalu, to świetna możliwość organizacji własnej "biblioteczki", możemy tworzyć półki, dodawać na nie książki, w rezultacie wszystko jest fajnie uporządkowane (np. ulubione, przeczytane w 2011, przeczytane w 2012, własne zbiory etc.) Fajna jest także opcja dodawania daty do przeczytanej książki, dzięki czemu zawsze wiemy, kiedy przeczytaliśmy daną pozycję.  Dodatkowo portal oferuje dodawanie ulubionych cytatów i autorów. Każdy użytkownik otrzymuje też możliwość dodania wklejek na bloga, czy inną stronę (jak to wygląda, możecie zobaczyć u mnie, na pasku bocznym).

Portal oceniam na: 5

3. NaKanapie.pl


Najbardziej chaotyczny ze wszystkich 3 portali, ogólnie kiepsko tam z moderacją. Książki się powielają, dużo pozycji nie ma, korzystam najrzadziej. Możliwości podobne jak na 2 poprzednich stronach, ta niczym szczególnym się nie wyróżnia. Za każdą praktycznie aktywność, otrzymuje się tam punkty, które właściwie nie wiem czemu służą ;)

Portal oceniam na: 3

Troszkę się rozpisałam, przepraszam, ale książki to dla mnie temat rzeka :)

A Wy lubicie czytać ? Znacie te strony ? Korzystacie z nich ?

INSTAGRAM