Denka w sierpniu

piątek, sierpnia 31, 2012

Denka w sierpniu

Co miesiąc mam to samo odczucie - nie mogę uwierzyć, jak ten czas szybko leci ;)

Dopiero co zaczynały się wakacje, a dzisiaj mamy już ostatni dzień sierpnia, lato jest u schyłku - co szczerze mówiąc, nawet mnie cieszy. Pewnie należę do mniejszości, ale lubię jesień. Kolorowe drzewa, chłodne wieczory i wszechobecny zapach palonych liści - ma to swój urok :) Wystarczy mi wtedy kubek ciepłej herbaty, koc, ogień trzaskający w kominku i dobra książka, nawet deszcz za oknem mi nie przeszkadza.


Wracając do rzeczywistości, przybywam z kosmetykami, które udało mi się zdenkować w tym miesiącu.


1. AA Wrażliwa Natura - Płyn micelarny do demakijażu oczu i twarzy.

Bardzo przyjemny produkt, pisałam o nim tutaj. Być może jeszcze do niego wrócę, teraz chciałabym wypróbować słynnego na całą galaktykę micela z Burżuja ;)

2. Ziaja - Szampon figowy do włosów normalnych.

Jeden z przyjemniejszych szamponów "zwyklaków". Dobrze oczyszcza, a włosy są po nim bardzo miękkie i błyszczące - z pewnością kupię ponownie.

3. Dax Cosmetics Perfecta Bronze - Balsam brązujący do ciała

Pisałam o nim tu. Nie wiem czy kupię ponownie, tylko dlatego, że chciałabym wypróbować też inne produkty tego typu.

4. Original Source - Żel pod prysznic o zapachu mięty i czekolady

To był mój pierwszy żel OS i na pewno nie ostatni. Piękny zapach, przypominający moją ulubioną czekoladę. 

5. Ingrid - Jedwabisty fluid do twarzy

Tani jak barszcz, ładnie wygładza. Stosowałam go tylko na policzki, metodą wklepywania - pory są mniej widoczne, przebarwienia znikają. Na całą twarz się u mnie nie nadaje, bo jest za ciężki i za ciemny. Myślę, że kupię go znowu.

6. Alterra - Aloesowy krem na dzień

Więcej o nim przeczytacie tutaj. Nie kupię go już, bo dopiero niedawno wyczytałam, że osoby mające problem z naczynkami, nie powinny używać produktów do twarzy z aloesem ;)

7. Tołpa Dermo Face Sebio - Regenerujący krem korygujący na noc

Bardzo fajny kremik. Lekka, żelowa konsystencja, dobrze nawilża, nie zapycha. Kupię ponownie.

8. Olejek rycynowy

Kolejna zużyta buteleczka, stosuję od dawna i będę stosowała nadal.

9 i 12. Saszetki Marion 

 Pisałam o nich tu i tu. Będę wracała do nich nie raz - świetne maseczki.

10. BingoSpa -  Krem na cellulit i rozstępy, próbki

Fajnie napina skórę, nawilża - nie kupię pełnowymiarowego opakowania, bo nie przepadam za kosmetykami pachnącymi pomarańczami, a ten tak właśnie pachnie.

11. Marion - Gorąca kuracja do włosów z olejkami

Kiepski skład, kiepski zapach, kiepskie działanie - nie polecam.


A jak Wam poszło zużywanie w sierpniu ?
Biochemia Urody - Serum Flavo-C

czwartek, sierpnia 30, 2012

Biochemia Urody - Serum Flavo-C




To drugi produkt z BU jaki miałam okazję używać. Pierwszy był peeling enzymatyczny, o którym możecie poczytać tuTroszkę zwlekałam z tą recenzją, bo mam mieszane uczucia i w sumie do końca nie wiem jak jednoznacznie ocenić to serum, ale po kolei...



BU - Serum Antyoksydacyjne Flavo-C15EF



Dostajemy je w formie do samodzielnego "montażu". Po wymieszaniu wszystkiego, gotowy produkt dzielimy na dwie buteleczki. 
W białej trzymamy zapas (zawsze w lodówce).


Natomiast w brązowej trzymamy ilość potrzebną na najbliższe dni (w temperaturze pokojowej lub w lodówce).


Od producenta:

Serum poprawia koloryt i strukturę skóry, rozjaśnia, wzmacnia naczynka, wygładza zmarszczki oraz chroni skórę przed niekorzystnym działaniem środowiska zewnętrznego, w tym przed promieniowaniem UV i wolnymi rodnikami. Działanie przeciwrodnikowe witaminy C wzmacnia obecność bioflawonoidów cytrusowych, witaminy E i kwasu ferulowego. Odpowiednio opracowana formuła serum zapewnia trwałość i efektywność wrażliwej witaminy C w postaci kwasu L - askorbinowego. 
Polecane zarówno dla osób młodych jako prewencja przeciwzmarszczkowa, jak i osób o cerze dojrzałej, jako kuracja redukująca zmarszczki i przebarwienia.

Skład:

Hydrolat z czarnej porzeczki, witamina C, kwas ferulowy w płynie, witamina E, glikol butylenowy, żel hialuronowy.



Moja opinia:

Przygotowanie gotowego produktu nie sprawi nikomu większych problemów. Na stronie Biochemii dostępna jest szczegółowa instrukcja, jak krok po kroku wykonać serum. 

Opcjonalnie można dodać do niego alkoholu lub kompleksu silikonowo-malinowego - ja nie dodawałam żadnego z tych składników.

Opakowanie: brązowa, szklana buteleczka z pipetką, zdecydowanie ułatwia aplikację. Góra zakrętki jest miękka, po naciśnięciu zasysa się produkt do pipetki, a później w ten sam sposób go uwalnia.


Konsystencja: no właśnie, jest strasznie rzadka. Nałożona na palec, spływa, więc trzeba operować szybko, jeśli serum chcemy mieć na buzi, a nie na podłodze, umywalce etc. Można ją porównać do takiego bardzo lejącego żelu.



Zapach: Na początku mało wyczuwalny, lekko metaliczny, troszkę kwaskowy z nutką porzeczkową. Jednak po czasie serum zaczęło zwyczajnie śmierdzieć, mi to przypomina starą ścierkę ;/
Zarówno zapas jak i buteleczkę do bieżącego użytkowania trzymam w lodówce, a ważność produktu to 3 miesiące, więc to raczej nie kwestia złego przechowywania.

Działanie: serum polecane jest na noc lub na dzień. Ja stosowałam tylko na noc. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie stosowania go na dzień, ponieważ po nałożeniu na buzię, strasznie się lepi i nie jest to przyjemne uczucie. 
Na szczęście rano po lepiącej twarzy nie ma ani śladu, a skóra jest bardzo miękka, delikatna, lekko rozjaśniona, zaczerwienienia wyciszone. Lekkie wygładzenie także można zauważyć.
Niestety, u mnie troszkę zwiększa reaktywność strefy T. W dzień po użyciu serum mam większy problem z utrzymaniem na twarzy względnego matu. Dodatkowo, gdy użyję go np. 3 dni pod rząd, na brodzie wyskakują mi nieprzyjaciele, dlatego optymalne dla mnie stosowanie to raz na 2-3 dni.
 Przy takim tempie nie jestem w stanie zużyć całości w ciągu 3 miesięcy - obecnie (po 2 miesiącach używania) mam jeszcze prawie połowę.

Podsumowując: efekty są naprawdę niezłe, ale biorąc pod uwagę przyjemność użytkowania - nie jestem za bardzo zadowolona, dlatego nie kupię go ponownie. 

Dostępność: do kupienia na stronie BU

Cena: 25 zł

Moja ocena: 3/5
Marion - Jedwabna kuracja do włosów farbowanych

środa, sierpnia 29, 2012

Marion - Jedwabna kuracja do włosów farbowanych


Na pierwszy ogień z Marionowej gromadki poszła ta malutka buteleczka. Dawno nie miałam żadnego jedwabiu, więc bardzo chętnie zabrałam się za testowanie :)


Marion - Jedwabna kuracja do włosów farbowanych


Od producenta:

Formuła odżywki została opracowana tak, aby lepiej i dłużej chronić kolor włosów farbowanych, zapewniając im zdrowy połysk. Dodatkowo zawarty w odżywce olej z kiełków pszenicy poprawia strukturę włosów, wygładza je i ułatwia rozczesywanie. Olej jojoba nawilża, odżywia i wzmacnia osłabione włosy.

Zawarte w odżywce proteiny jedwabiu i prowitamina B5:

  • nadają włosom świetlisty połysk już po użyciu 1 kropli
  • regenerują włosy od wewnątrz
  • tworzą na powierzchni włosów film ochronny
  • zapobiegają puszeniu i elektryzowaniu się włosów
Filtr UV zapewnia ochronę przed negatywnym wpływem czynników zewnętrznych oraz pomaga regenerować uszkodzenia spowodowane stylizacją i modelowaniem włosów przy użyciu suszarki, prostownicy i lokówki.

Skład:


Jak stosować:

Nałożyć na dłoń dużą kroplę jedwabnej kuracji, rozprowadzić na suchych lub wilgotnych włosach. Nie spłukiwać.

Moja opinia:

Opakowanie: mała, 15 ml buteleczka. Bardzo zgrabna i poręczna, idealnie sprawdzi się do torebki (żeby np. w trakcie dnia ujarzmić włosy, jeśli ktoś ma z tym problem) lub na wyjazdy. Wielką zaletą jest pompka - jedno naciśnięcie uwalnia sporą kroplę, która wystarcza na całą długość moich włosów.



Konsystencja: średnio gęsty olejek, o lekko żółtym zabarwieniu. Dla mnie konsystencja jest w sam raz, ani za gęsta, ani za rzadka. Nie ucieka przez palce, łatwo nałożyć i rozprowadzić na włosach.


Zapach: przyjemny, jakby lekko owocowy. Chociaż wydaje mi się, że mógłby być troszkę delikatniejszy, jest mocny i długo czuć go na włosach - nie każdemu może to odpowiadać.

Działanie: kurację stosuję głównie na wilgotne włosy, małą kroplę (połowę naciśnięcia pompki) rozcieram w dłoniach i nakładam od połowy długości po końce, później układam jak zwykle - taki sposób daje u mnie najfajniejszy efekt. Czasem, jeśli jest potrzeba, to już na ułożone włosy, nakładam odrobinę opuszkami palców, na same końcówki. 

Efekt ? przede wszystkim włosy zdecydowanie mniej się plączą, łatwiej je rozczesać i ułożyć. Wszystkie sterczące włoski są ładnie wygładzone, końcówki się nie puszą. Nie zauważyłam tylko, żeby moje włosy "nabrały świetlistego blasku" ;) Produkt nie obciąża, włosy są lekkie, sypkie, nie strączkują.
Stosowanie na suche włosy u mnie się nie sprawdziło, ani wygładzenia, ani nabłyszczenia, dosłownie nic - także każdy musi wypracować własną metodę :)

Nie wiem jak wypada na tle klasycznego jedwabiu tej firmy, ale kiedyś go kupię dla porównania.

Dostępność: mniejsze drogerie lub drogeria Natura (ale nie wiem, jak szeroka tam jest oferta)

Cena: produkt występuje w dwóch pojemnościach: 15 ml w cenie ok. 4-6 zł i 50 ml w cenie ok. 9-12 zł

Moja ocena: 4/5

Miałyście może ten lub klasyczny jedwab z Mariona ? Jak sprawdził się u Was ?
Przybyło w sierpniu - czyli zakupy :)

wtorek, sierpnia 28, 2012

Przybyło w sierpniu - czyli zakupy :)


Sierpień miał być dla mnie miesiącem oszczędzania i nie kupowania kosmetyków na kilogramy - poniekąd mi się to udało, ale... mogłoby być lepiej.
Stwierdzam, że czytanie Waszych blogów to zło !  Ciągle kusicie czymś super, co człowiek natychmiast chce mieć, no i jak tu oszczędzać ? ;)

Przed czym nie mogłam się powstrzymać:


1. Biovax - Maska keratyna+jedwab (z kuponem SP za 10,99 zł)

2. Joanna Rzepa - kuracja wzmacniająca (też z SP nieco ponad 8 zł)

3. Equilibra - Aloesowa mgiełka nawilżająca do ciała, twarzy, włosów

Na stronie iHerb zamówiłam też pędzle EcoTools, ale jeszcze nie przyszły - skusiła mnie 5 dolarowa zniżka dla nowych klientów :) 

Zdecydowałam się na ten zestaw.  
Za pędzle razem z wysyłką zapłaciłam w przeliczeniu na złotówki 38,16. Biorąc pod uwagę, że u nas kosztują ponad 50 zł + wysyłka, to cena dosyć atrakcyjna.


Ostatnio troszkę tłumnie zrobiło się wśród moich specyfików do pielęgnacji włosów, a to za sprawą firmy Marion.


Załapałam się na testowanie, w akcji która była organizowana na facebooku - nie tylko dla blogerek, ogólnie co jakiś czas mają takie konkursy, więc warto tam zaglądać :)

W paczuszce znalazłam:

1. Jedwabna kuracja do włosów farbowanych

2. Mleczko chroniące włosy przed działaniem wysokiej temperatury

3. Błyskawiczna odżywka do włosów farbowanych

4. Jedwab w spray`u

5. Gorąca kuracja do włosów Migdał i Kokos

Większość zdążyłam już wypróbować, dwa produkty są moimi faworytami - jutro pierwsza recenzja :)

CeCe of Sweden - Szampon z keratyną i ekstraktem z czereśni

poniedziałek, sierpnia 27, 2012

CeCe of Sweden - Szampon z keratyną i ekstraktem z czereśni


Do zakupu tego szamponu zachęciła mnie koleżanka, która pewnego dnia przyszła do pracy z pięknie lśniącymi włosami - sprawka podobno tego oto koleżki, musiałam więc wypróbować na własnej skórze ;)


CeCe of Sweden Salon - Szampon z naturalną keratyną i ekstraktem z czereśni
do włosów farbowanych i zniszczonych


Od producenta:

Regeneruje i odżywia włosy, przywraca połysk i zdrowy wygląd.

Delikatny szampon o niskim pH , szczególnie polecany do włosów zniszczonych, farbowanych, rozjaśnianych. Zawiera keratynę, naturalny budulec włosa, która rekonstruuje jego uszkodzoną strukturę oraz ekstrakt z czereśni, dzięki któremu włosy utrzymają świeży, intensywny kolor oraz pozostają lśniące i pełne blasku.
Zawiera filtry UV, które pełnią rolę dodatkowej ochrony przed blaknięciem koloru i wysuszaniem włosów.

Szampon z obniżoną zawartością SLS`u 

Skład:


Moja opinia:

Opakowanie: duża 500 ml butla. Mimo sporej pojemności, butelka jest smukła, przez co łatwo utrzymać ją mokrymi rękoma, nie wyślizguje się. Dosyć ładny design, wyróżnia się wśród innych kosmetyków w łazience.

Zapach: wg mnie cudowny, pachnie jak wiśniowa guma balonowa. Troszkę słodko z nutką kwaskowości, zapach długo utrzymuje się na włosach po wysuszeniu, często nawet po całym dniu dolatuje do mojego nosa miły, wiśniowy aromat. 

Konsystencja: jest dosyć rzadka, jak dla mnie mogłaby być nieco gęstsza, jednak to kwestia gustu.
Szampon ma bardzo przyjemny kolor, różowo-wiśniowy z lekkim perłowym zabarwieniem.



Działanie: Świetnie się pieni, wystarczy niewielka ilość, żeby umyć moje średniej długości włosy. Po rozprowadzeniu na głowie czuć jakby wytworzona piana była troszkę śliska. Jednokrotne mycie zapewnia uczucie dobrze oczyszczonej skóry głowy. 
To jedyny szampon od bardzo dawna, po którym moje włosy bez odżywki nie są splątane, szorstkie i nie przypominają jednego wielkiego kołtuna.
Po wysuszeniu włosy naprawdę nabierają blasku, są miękkie, wyglądają ładnie i zdrowo (u mnie efekt widoczny jest zwłaszcza przy głowie, natomiast na podniszczonej długości już nie jest tak świetnie, ale włosy są zdecydowanie gładsze)
Nie jestem specjalistką w składach szamponów, ale wydaje mi się, że ten jest całkiem w porządku (oczywiście w swojej kategorii - szamponów drogeryjnych).

Nie jest to jakiś cud natury, ale bardzo miło mnie zaskoczył :)

Podobno z tej samej serii jest jeszcze odżywka, jeśli uda mi się na nią trafić, chętnie wypróbuję.

Dostępność: troszkę się za nim najeździłam, znalazłam w jednym Rossmannie (z 5 odwiedzonych), są też dostępne w SP, ale chyba tylko w litrowych butelkach.

Cena: 9,90 za 500 ml (czyli bardzo atrakcyjna)


Moja ocena: 5/5


Używałyście kiedyś coś tej marki ? Jak wasze wrażenia ?
TAG Versatile Blogger, czyli 7 prawd o mnie

piątek, sierpnia 24, 2012

TAG Versatile Blogger, czyli 7 prawd o mnie


To chyba pierwszy tag na moim blogu, zazwyczaj nie odpowiadam na takowe, ale ten jest ostatnio tak wszechobecny, że też zapragnęłam wyjawić Wam 7 prawd na temat mojej osoby :)

Do zabawy zaprosiła mnie mleczna, za co bardzo dziękuję :)


1. Niesamowicie, wręcz panicznie boję się nietoperzy (pająki i inne robale przejdą, ale nietoperz napawa mnie ogromnym przerażeniem).

Źródło zdjęcia
2. Oprócz zamiłowania do kosmetyków, uwielbiam też książki, czytam od dziecka i nie wyobrażam sobie inaczej. Marzę o własnej, domowej, dużej biblioteczce.



3. Bardzo lubię zwierzęta, mam kotkę o imieniu "Ibbie", na którą najczęściej wołamy "Brysia" :)

Źródło zdjęcia: własna fotka
4. Mimo moich 25 lat, dopiero w tym roku zrobiłam prawo jazdy ;) 
Nie wiem przed czym się tak wzbraniałam tyle czasu, bo udało mi się zdać za pierwszym razem i teraz śmigam autkiem.
5. Jestem wręcz uzależniona od czerwonej herbaty, lubię jej smak i piję codziennie :)


Źródło zdjęcia

6. Bardzo łatwo się wzruszam na filmach, czy przy innych okazjach ;) 
A na filmie "Marley i ja" pobiłam chyba rekord, ryczałam jak bóbr.



7. Przez 5 lat paliłam papierosy, jednak w styczniu 2011 rzuciłam z dnia na dzień i od tamtego czasu nie palę, z czego jestem dumna.


Źródło zdjęcia

Do zabawy zapraszam wszystkie blogerki, które nie odpowiadały jeszcze na tego taga, a miałyby ochotę to zrobić :)


Na koniec trochę prywaty 

EDIT: Udało mi się już naprawić ;]

Czy jest tu ktoś znający się na skrótach klawiszowych dla firefoxa ? Coś przez przypadek nacisnęłam na klawiaturze i zmieniło mi się formatowanie tekstu - kursor zamiast na końcu wiersza, pojawia się na początku i nie przechodzi do nowej linii, tylko wraca na początek tej samej (a np. uśmieszki które były na końcu przeskoczyły na przód i są w odbiciu lustrzanym, a tekst jest normalnie) :( help
Farmona Radical - Mgiełka wzmacniająca do włosów + wyniki konkursu :)

poniedziałek, sierpnia 20, 2012

Farmona Radical - Mgiełka wzmacniająca do włosów + wyniki konkursu :)


Chociaż z wypadającymi włosami borykam się już dłuższy czas, dopiero niedawno zdecydowałam się na zakup czegoś z serii Radical. Czytałam wiele pozytywnych opinii o kosmetykach z czerwonej linii, chciałam więc coś wypróbować - padło na mgiełkę.


Radical - Wzmacniająca mgiełka
do włosów zniszczonych i wypadających


Od producenta:

Specjalnie opracowana receptura chroni przed szkodliwym działaniem środowiska zewnętrznego oraz doskonale wzmacnia i odżywia włosy, przywracając im jedwabistość i połysk.
Naturalny ekstrakt ze świeżego ziela skrzypu polnego, źródło rozpuszczalnej krzemionki oraz cennych witamin i minerałów, poprawia dotlenienie komórek oraz wyraźnie wzmacnia włosy, zapobiegając ich wypadaniu. Prowitamina B5 dzięki małej cząsteczce odżywia cebulki, a dodatkowo wnikając w osłonkę włosa doskonale nawilża i regeneruje, poprawiając kondycję włosów. Proteiny jedwabne łączą się z keratyną i tworzą rodzaj "plomby" na uszkodzonych miejscach, dzięki czemu wyrównują strukturę włosów oraz chronią przed dalszymi uszkodzeniami i wysychaniem. Dodatkowo, wyciąg z zielonej herbaty, bogaty w antyoksydanty i mikroelementy, doskonale odżywia skórę głowy i mieszki włosowe oraz chroni przed szkodliwym działaniem promieniowania UV i zanieczyszczonego środowiska. 

Skład:


Moja opinia:

Opakowanie: przezroczysta buteleczka 200 ml, z wygodnym atomizerem. Dobrze widać zużycie produktu, "psikacz" się nie zacina - ogólnie rzecz ujmując, nie mam się do czego przyczepić.



Konsystencja/zapach: herbaciany płyn o konsystencji wody, nie lepi się, nie jest oleisty. 
Zapach dla mnie dosyć przyjemny, ziołowy (choć wiem, że nie każdy to lubi).

Działanie: przyznam, że jestem troszkę zawiedziona. Nie oczekiwałam cudów, ale spodziewałam się choć minimalnego działania. Tymczasem nie zauważyłam zupełnie nic.

Producent zapewnia: "Dzięki regularnemu stosowaniu włosy stają się wyraźnie grubsze i mocniejsze, jedwabiście gładkie i lśniące oraz podatne na rozczesywanie i układanie"

Na początku mgiełkę stosowałam na całe włosy, po umyciu, ale ani nie zauważyłam lepszego nawilżenia (zresztą nie wiem jak produkt z denatem na początku składu ma mi nawilżyć włosy), ani większego błysku, włosy plątały się tak samo, nie ułatwiła też ich rozczesywania. 
Zrezygnowałam ze stosowania na całość i zaczęłam psikać 2 x dziennie tylko przy głowie (wnioskując, że jeśli ma wzmacniać, to najlepiej zadziała na cebulki). 
Jak widać na zdjęciach zużyłam prawię połowę, a efektu nie widać. Włosy lecą jak leciały - nic się nie zmieniło.

Plus za to, że mgiełka nie obciąża, nie skleja, a nawet lekko unosi włosy u nasady - pod tym względem jest całkiem fajnym psikadełkiem.

Cena: ok 7-8 zł/200 ml

Dostępność: szeroko dostępna (Rossmann, Super Pharm, mniejsze drogerie)

Moja ocena: 3/5
Stosowałyście tą mgiełkę lub inne produkty tej serii ? Jak sprawdziły się u Was ?


Na koniec wyniki mojego mini konkursu

Frekwencja była niewielka, zgłosiło się 8 osób, jednak wybór wcale nie był taki łatwy.

Ostatecznie zdecydowałam, że nagroda powędruje do Nowicjuszki, która wykazała się sporą kreatywnością :) Jej odpowiedź przeczytacie w komentarzach pod konkursem.

Gratulacje :)


Venita Henna Color - Ziołowy balsam koloryzujący

niedziela, sierpnia 19, 2012

Venita Henna Color - Ziołowy balsam koloryzujący


Z małym poślizgiem przybywam do Was z recenzją pierwszego kosmetyku, który otrzymałam do testów od firmy Venita, za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie.

Uprzedzam, że to notka z serii "dla wytrwałych", bo będzie dosyć długa.

Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z takimi produktami do koloryzacji, zawsze używałam zwykłych chemicznych farb, miałam więc pewne obawy, które okazały się zupełnie niepotrzebne.

Venita - Ziołowy balsam koloryzujący z ekstraktem z henny
Odcień 115 "Czekolada"


Od producenta:

Ziołowy Balsam Koloryzujący Henna Color to propozycja dla osób, którym szczególnie zależy na zdrowych, lśniących włosach. Henna Color nie tylko farbuje, ale również głęboko odżywia i pielęgnuje włosy, poprawiając ich kondycję po każdym zastosowaniu. Zapewnia piękny i pełen blasku kolor. Trwałość koloru ok. 8 myć.
- Bezpieczny dla włosów - nie zawiera amoniaku i utleniaczy !
- Wygodna aplikacja, bezpośrednio z tuby
- Intensywna pielęgnacja włosów, dzięki zawartości ekstraktu z henny
- Szeroka gama kolorystyczna - paleta 24 naturalnych odcieni

Skład:


Jak stosować:

Włosy umyć szamponem, osuszyć. Krem wycisnąć do miseczki lub nakładać na włosy bezpośrednio z tubki. Na włosy nałożyć foliowy czepek i trzymać od 20 do 40 min. Następnie dokładnie wypłukać, aż woda będzie czysta.

Moja opinia:

Opakowanie: mały kartonik, w którym znajdziemy tubkę z kremem koloryzującym (75ml), ulotkę z instrukcją użycia oraz jednorazowe rękawiczki.


Podoba mi się to, że w tubce mamy już gotowy do nałożenia krem - nic nie trzeba mieszać, przygotowywać :)

Zapach/konsystencja: Zapach jest dosyć delikatny jednak ciężko mi go określić, pachnie może troszkę owocowo, w każdym razie nie jest to aromat klasyczny dla farb ;) Konsystencja gęsta i kremowa, ładnie trzyma się na głowie, nic nie spływa po czole/karku.


Kolor: przyprawił mnie o kilkukrotne palpitacje serca ;) W opakowaniu wydawał się całkiem ciemny, po nałożeniu na głowę nabrał rudego odcienia - już byłam troszkę przerażona. Przy spłukiwaniu woda była dosłownie burgundowa - tutaj byłam już przerażona bardzo, ja rozumiem, że burgund ma być kolorem sezonu, ale może nie na głowie :D
Jednak wszystkie obawy okazały się bezpodstawne, odcień jaki wyszedł to bardzo ładny, ciemny i głęboki brąz z ciepłymi refleksami, idealny dla mnie byłby brąz w chłodnej tonacji.

Działanie:  po nałożeniu kremu, głowę owinęłam folią, na to założyłam ręcznik i tak trzymałam prawie 50 min - jak już kiedyś wspominałam, mam trochę siwych włosów, które są bardzo oporne na farbowanie, chciałam żeby złapały kolor. I owszem złapały, choć były dużo jaśniejsze niż reszta.

Już podczas spłukiwania zauważyłam różnicę względem zwykłych farb - tym razem włosy były dużo gładsze, jak po lekkiej odżywce. Nie zauważyłam też nadmiernego wypadania, mogę śmiało stwierdzić, że wypadło mi tyle samo włosów, co przy normalnym myciu.

Po wysuszeniu pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oczy, to objętość. Wydawało się jakbym miała o połowę więcej włosów niż zazwyczaj. Szkoda, że ten wspaniały efekt trwał do 2 myć. 
Dodatkowo włosy przy głowie bardzo ładnie lśniły, natomiast na długości nie udało mi się niestety uniknąć przesuszu (chociaż szczerze muszę przyznać, że moje włosy ogólnie nie są w najlepszej kondycji, są połamane i podniszczone od suszarki i prostownicy, rozważam ich obcięcie, bo staram się o nie dbać, a na długości ciągle są w kiepskim stanie). Jeśli ktoś ma włosy w dobrej kondycji, efekt z pewnością byłby lepszy.

Obecnie jestem po 4 myciach od koloryzacji, za każdym razem kolor dosyć mocno się spłukuje, jednak odcień na głowie wyblakł minimalnie.

Oto efekt finalny zaraz po farbowaniu i wysuszeniu:


A tutaj z dzisiaj, po 4 myciach:



Ogólnie jestem całkiem zadowolona i myślę, że warto wypróbować, zwłaszcza, że cena jest dosyć atrakcyjna ok. 7 zł :)


Moja ocena: 4/5

INSTAGRAM