Linia Marion Termoochrona zbiera w sieci wiele pozytywnych recenzji, wzbudzając zachwyt nie jednej osoby. Zachęcona tyloma ochami i achami, zakupiłam mgiełkę, a później w paczce od Marion znalazłam mleczko z tej samej serii.
Wówczas wydawało mi się, że to produkty stworzone wprost dla moich włosów, które męczyłam codzienne suszarką i równie często prostownicą - niestety, ani jeden, ani drugi produkt nie wzbudził we mnie zachwytu, czy choćby zadowolenia.
Zanim przejdę do recenzji, chciałam się jeszcze pochwalić moim małym sukcesem - od blisko dwóch miesięcy nie używam prostownicy (po prawie 5 latach niemal codziennego użytku). Hip hip hura ! Pierwsze dni nie były łatwe, jednak myślę, że najgorsze już za mną :)
Wracając do meritum, tak prezentuje się termoochronny duecik:
Pod lupę, jako pierwsza idzie mgiełka
Od producenta:
Mgiełka BEZ SPŁUKIWANIA stworzona specjalnie do ochrony
włosów narażonych na działanie wysokiej temperatury podczas używania
suszarki, prostownicy lub lokówki. Unikalna formuła zawiera kopolimery,
które pozostawiają na włosach specjalny film zabezpieczający włosy przed
wysuszeniem, dzięki czemu stają się one mocniejsze, sprężyste i są
łatwiejsze do modelowania.
Skład:
Aqua, Sodium Laneth-40 Maleate/Styrene Sulfonate Copolymer, Glycerin,
Cetrimonium Chloride, Trimethylsilylamodimethic one (And) C11-15 (And)
Pareth-5 (And) C11-15 Pareth-9, Propylene Glycol, PEG - 12 Dimethicone,
PEG - 40 Hydrogenated Castor Oil, Cocamidopropyl Betaine, Panthenol,
Parfum, Benzyl Alcohol (And) Methylchloroisothiazolino ne (And)
Methylisothiazolinone, Citric Acid, Triethanolamine, Hexyl Cinnamal,
Alpha-Isomethyl Ionone, Coumarin.
Moja opinia:
Opakowanie: buteleczka 130 ml wykonana z twardego plastiku. Nieprzezroczysta, jednak pod światło widać zawartość, więc zużycie można kontrolować na bieżąco. Wyposażona w atomizer, który jest fatalnej jakości. Nie wiem, czy tylko mi trafiło się felerne opakowanie, ale psikacz ani trochę nie spełnia swojego zadania. Cieknie bokami, spodem, właściwie cieknie zewsząd, w dodatku się zacina. Jednym razem rozpyla ładną mgiełkę, innym razem pluje wielkimi kroplami.
Zapach: nie każdemu przypadnie do gustu - mi nie przypadł :P Jest słodki i mdły, wyczuwam w nim męską nutkę i troszkę pudru. Na szczęście nie utrzymuje się długo na włosach.
Działanie: spójrzmy, co obiecuje producent
- włosy są miękkie i elastyczne
Owszem, mgiełka troszkę zmiękcza. Zazwyczaj stosowałam ją na mokre jeszcze włosy, ułatwiała rozczesywanie i wówczas wyraźnie czuć było większą miękkość. Jednak po wysuszeniu wyglądam jak jeżozwierz - włosy są mocno napuszone, każdy sterczy w inną stronę, ciężko je ułożyć.
Zwiększenia elastyczności nie zauważyłam.
- nadaje im zdrowy wygląd i jedwabisty połysk
Nie, nie i jeszcze raz nie. Zero połysku, o zdrowym wyglądzie też raczej nie ma mowy. Przez to puszenie, włosy wyglądają jak popalone, a nie zdrowe i elastyczne.
- zapobiega puszeniu i elektryzowaniu się włosów
Z puszeniem jest zupełnie odwrotnie, natomiast z zapobieganiem elektryzowaniu radzi sobie nie najgorzej. Właściwie to moja pierwsza zima, podczas której zupełnie zapomniałam o tym problemie.
Podsumowując: jestem średnio zadowolona, obecnie używam jej tylko na same końcówki, ale szczerze mówiąc nie zauważam, żeby były jakoś szczególnie chronione - rozdwajają się nadal, mimo różnych zabezpieczeń.
Cena: ok 6-8 zł
Moja ocena: 3/5
Na tapetę idzie mleczko:
Od producenta:
Mleczko stworzone specjalnie do ochrony włosów narażonych na działanie
wysokiej temperatury podczas używania suszarki, prostownicy lub lokówki.
Unikalna formuła zawiera kopolimery, które pozostawiają na włosach
specjalny film zabezpieczający włosy przed wysuszeniem, dzięki czemu
stają się one mocniejsze i łatwiej się rozczesują.
Skład:
Moja opinia:
Opakowanie: miękka tuba 150 ml w designie typowym dla całej linii "Termoochrona". Stylistyka
opakowań całkiem mi się podoba, przypomina mi trochę profesjonalne,
salonowe produkty. Wygodne zamykanie. Wielki plus za to, że tubkę
stawiamy do góry nogami, dzięki czemu będzie można łatwo zużyć produkt
do ostatniej kropli.
Zapach: identyczny jak w przypadku mgiełki.
Konsystencja: średnio gęste, białe mleczko o dosyć lekkiej konsystencji. Łatwo rozprowadzić na włosach, łatwo też spłukać.
Działanie: Obietnice producenta są identyczne jak w przypadku mgiełki. A działanie ? Z tym bywa różnie.
Właściwie używając tego mleczka, nieraz czuję się jakbym miała rozdwojenie jaźni.
Jednym razem po zastosowaniu i wysuszeniu włosów jestem zadowolona - nie czuć absolutnie żadnego obciążenia (czego się bałam),
włosy są gładsze, miękkie i błyszczące. Taki rezultat, ku mojemu zaskoczeniu, utrzymuje się przez
calutki dzień, mimo wilgoci włosy nie puszą się i wyglądają ładnie.
Zaś innym razem efekt jest kompletnie odwrotny - włosy
oklapnięte, bez wyrazu, matowe i napuszone. Ponadto bardzo nie miłe w dotyku, sztywne i łatwo się plączą . Już pod wieczór wyglądają nieświeżo.
Próbowałam już kilka razy, myłam włosy tym samym szamponem, stosowałam tą samą odżywkę, a efekty bywały raz świetne, raz beznadziejne. Szczerze, nie mam pojęcia co może być przyczyną. Mleczka obecnie nie używam, bo to ruletka, nigdy nie wiadomo jaki będzie finał.
Cena: ok 7-8 zł
Moja ocena: 3/5
Stosujecie produkty termoochronne ? Znacie te z Marion ?