Kilka tygodni temu pisałam Wam o mojej pierwszej przygodzie z mineralnym różem, dziś przyszła pora na wrażenia dotyczące podstawy makijażu, czyli tego, co w Lily Lolo i minerałach ogółem ciekawiło mnie najbardziej. Zapraszam :)
Tak właściwie to tę recenzję mogłam napisać już w pierwszym tygodniu znajomości z produktami Lily Lolo, bowiem od tamtego czasu zupełnie nie zmieniłam o nich zdania. Piszę tu głównie o podkładzie, ale pozostałe produkty także przypodobały się mojej cerze. Całe miesiące (o ile nie lata) męczę się z poszukiwaniem odpowiedniego podkładu, który będzie dobrze dogadywał się z moją skórą. Zadanie nie jest łatwe, potencjalny ideał powinien: ładnie stapiać się z cerą, nie ciemnieć, nie zapychać, okiełznać mocno przetłuszczającą się strefę T jednocześnie nie przesuszając innych partii twarzy, być lekki, nieobciążający, a przy tym średnio kryjący, sprawiać, że skóra będzie wyglądała świeżo i promiennie. Testom nie ma końca, a większość nowych egzemplarzy okazuje się pudłem i jeśli radzą sobie z jednym problemem, na innym polu kompletnie oblewają egzamin.
Minerały ciekawiły mnie od dawna, ciągle się jednak wahałam. Obaw było wiele. Przede wszystkim, wydawało mi się, że sypki podkład nie jest w stanie zapewnić takiego efektu, na jakim mi zależy, bałam się nadmiernego efektu pudrowości, słabego krycia i krótkiej trwałości. Dzięki Costasy miałam okazję zapoznać się bliżej z asortymentem Lily Lolo i przyznam się Wam, że jestem zauroczona i chcę kontynuować tę znajomość jak najdłużej. Cudowne jest uczucie, gdy po 3-4 użyciach nowego produktu zaczynasz myśleć "kurczę, chyba w końcu trafiłam", a po miesiącu zdecydowanie stwierdzasz "o to to to!". Tak było tym razem. Ogólnie ostatnio zła passa chyba zaczyna się odwracać, bo i wśród klasycznych podkładów trafiłam na coś, co w dużym stopniu zaspokaja moje potrzeby. O tym innym razem, dziś skupię się na podkładzie, pudrze i kremie BB od LL.
PODKŁAD SPF 15 Warm Peach
Lily Lolo oferuje blisko 20 kolorów podkładów dla różnych typów karnacji, od neutralnej, przez chłodną, ciepłą aż po oliwkową. Jestem pewna, że każdy znajdzie odcień dla siebie. Problem tkwi w wyborze tego jednego jedynego, ja posiłkowałam się TĄ tabelką i opisami przy konkretnych odcieniach. Mam jasną cerę, jednak nie jakoś drastycznie, umiejscowiłabym ją mniej więcej na poziomie pomiędzy 51, a 52 z Bourjois (przez większą część roku) i 51 w najbledszym dla mnie okresie wypadającym w środku zimy. Nie potrafię też jednoznacznie stwierdzić jakim jestem typem urody, ale bliżej mi do ciepłych, niż do zimnych tonacji, dlatego po analizie wzornika na stronie oraz konsultacji z Panią Aleksandrą (z Costasy) wybrałam odcień Warm Peach. Po uchyleniu wieczka wydawał się ciemnawy, przez chwilę żałowałam nawet, że nie wzięłam opcji ciut jaśniejszej, ale pierwsze użycie rozwiało wszelkie wątpliwości. Trafiłam idealnie. To jasny odcień z ciepłymi, żółtawymi tonami, jest przyjemnie wyważony, brak w nim pomarańczki, ładnie stapia się z cerą i daje efekt zdrowej, wypoczętej skóry. Zimą zapewne będę potrzebowała czegoś o pół tonu jaśniejszego, ale na obecny okres Warm Peach jest świetny.
Małej wprawy wymagało okiełznanie nowej (dla mnie) formuły, jednak była to kwestia 2-3 pierwszych użyć. Podkład jest drobniutko zmielony, mimo wszystko nie pyli jak szalony, a sitko w które wyposażone jest opakowanie pozwala z łatwością dozować potrzebną ilość. Jak już wspomniałam, zawsze wydawało mi się, że podkładami mineralnymi nie uzyskam takiego krycia na jakim mi zależy, a tu niespodzianka! Podkład LL nie jest formułą mocno kryjącą, ale krycie można stopniować nakładając kolejne warstwy produktu, w efekcie otrzymując wyrównanie kolorytu cery, zakrycie drobnych niedoskonałości czy np. obszarów z mocniej rozszerzonymi naczyniami krwionośnymi. Mnie swobodnie wystarczały dwie cienkie warstwy nakładane okrężnymi ruchami pędzlem Kabuki + dodatkowe stemplowanie twarzy w najbardziej problematycznych miejscach. Nie będę rozpisywać się o metodach aplikacji, świetnie opisuje to kompendium na stronie Costasy. Efekt końcowy zadowala mnie w zupełności, pozytywnie oceniam też wykończenie, którego tak się obawiałam. Wygląda naturalnie, absolutnie nie podkreśla niedoskonałości, w dodatku nosi się bardzo lekko i komfortowo co ogromnie doceniłam w ostatnim tygodniu, gdy temperatura przekraczała 30 stopni i każdy klasyczny podkład spływał ze mnie w ciągu godziny od aplikacji. Myślę, że w najbliższych miesiącach to będzie mój nr 1.
Jest jeszcze jedna kwestia o której chciałam wspomnieć. Mam wrażenie, że podkład LL korzystnie wpływa na nadmiernie aktywną strefę T, która dotąd przysparzała mi wiele problemów. W przypadku standardowego make-upu muszę zmatowić ten obszar kilkakrotnie w ciągu dnia, a gdy mam na sobie minerały, swobodnie wystarczy mi jedna poprawka, lekkie przypudrowanie nosa i makijaż trwa w dobrym stanie do samego wieczora. Właśnie, trwałość to kolejna zaskakująca sprawa. Nie jest to żaden long wear, więc jeśli ktoś takiej trwałości oczekuje, będzie zawiedziony, ale jak na tak lekką formułę trwałość jest dla mnie sporą, pozytywną niespodzianką.
Na plus zasługuje też ogromna wydajność. Podkładu używam praktycznie codziennie od ponad dwóch miesięcy, a ubytek wydaje się niewielki (po drodze rozdałam jeszcze 3 odsypki), więc jest to zakup na długie miesiące.
Wszystkie podkłady znajdziecie TUTAJ, 10g produktu to koszt 72,90 zł.
PĘDZEL SUPER KABUKI
Kluczem do osiągnięcia ładnego wykończenia i odpowiedniego krycia podkładów mineralnych jest dobry pędzel. Musi być mięsisty, dobrze nabity i na tyle sprężysty, by bez problemu dało się nim wmasowywać produkt w skórę. Super Kabuki dokładnie taki jest. Mały, poręczny, z ciężkim metalowym trzonkiem i niesamowicie delikatnym dla skóry włosiem syntetycznym. Porządną jakość widać na pierwszy rzut oka. Włosie jest mocno osadzone, podczas dwumiesięcznego używania i prania mniej więcej co 2 dni z pędzla nie wypadł ani jeden włosek, właściwie wciąż wygląda jak nowy. Do nakładania mineralnych podkładów sprawdza się wyśmienicie, dobrze radzi też sobie z pudrem wykończeniowym i bronzerem, więc tak naprawdę jest pędzlem wielofunkcyjnym. Nigdy wcześniej nie korzystałam z takiego puchacza, obecnie nie wyobrażam już sobie go nie mieć.
Super Kabuki znajdziecie TUTAJ. Cena: 79,90 zł
PUDER TRANSLUCENT SILK
Wybierając puder wykończeniowy właściwie zawsze stawiam na delikatniejsze formuły, które pozwolą zagruntować makijaż, ale już niekoniecznie zapewnią mi długotrwałą trwałość i świeży wygląd przez większość dnia. Oczywiście, w zanadrzu obowiązkowo mam też formuły typowo matujące, niestety moja cera stroi na ich widok fochy i po kilku dniach reaguje przesuszem pomimo odpowiedniej pielęgnacji, dlatego zostawiam je sobie na szczególne okazje i większe wyjście, a na co dzień sięgam po coś łagodniejszego. Na produkty nadające skórze lekkiego glow dotąd nawet nie spoglądałam, kompletnie kłóciło mi się to z naturą marudnej, mieszanej cery.
Tym razem postanowiłam zaryzykować i spróbować właśnie z takim rodzajem wykończenia, a mój wybór padł na Translucent Silk, czyli puder o jedwabistej konsystencji z dodatkiem rozpraszającej światło miki. Cieszę się, że postawiłam właśnie na niego, bo odkryłam, że przy moim typie cery wcale nie wygląda to źle. Powiem więcej, wygląda to bardzo bardzo przyjemnie. Podobnie jak w przypadku podkładu, puder jest bardzo drobniutko zmielony, ale jego konsystencja jest mniej sucha, w dotyku wydaje się wręcz lekko kremowy, a po roztarciu odrobiny w palcach doskonale widać ten jedwabisty efekt rozświetlenia. Wykończenie jest wyjątkowe. Na twarzy prezentuje się subtelnie, nie musicie obawiać się efektu dyskotekowej kuli, nic z tych rzeczy. Nakładany klasycznym puchatym pędzlem do pudru nadaje skórze lekkiego blasku (nie błysku), optycznie ją wygładza i pozwala uzyskać świeży wygląd nawet po nieprzespanej nocy. Od teraz zawsze chcę go mieć w swojej toaletce.
Puder znajdziecie TUTAJ. 4,5 g produktu to koszt 72,90 zł
BB CREAM Light
Lubię tego typu produkty, szczególnie chętnie sięgam po nie właśnie wiosną i latem, kiedy tak naprawdę nie potrzebuję większego krycia. Gdy cera złapie trochę promyków słońca wystarczy mi delikatne wyrównanie kolorytu, trochę pudru, tusz, lekka pomadka i mogę lecieć w miasto. Swojego ulubieńca w tej kategorii już mam, ale babska ciekawość nie pozwoliła mi odmówić, gdy Pani Aleksandra zaproponowała wypróbowanie BB z Lily Lolo. Zwłaszcza, że w zamierzeniu, oprócz standardowego zastosowania, można używać go pod podkład mineralny w celu zwiększenia krycia i nawilżenia. Uznałam więc, że w tej 40 ml tubeczce z wygodną pompką kryje się kosmetyk dość uniwersalny i ochoczo przystąpiłam do testów.
Wybrałam jaśniejszy z dwóch dostępnych wówczas odcieni, czyli Light, który niestety z jasnym ma niewiele wspólnego. Jest zwyczajnie ciemny, za ciemny. Dużo za ciemny, więc pomimo swojej przyjemnej konsystencji i rzeczywistego efektu lekkiego nawilżenia, które nadaje cerze po aplikacji, póki co nie mogę w pełni z niego korzystać. Stosowanie solo odpada zupełnie, wciąż jestem zbyt blada. Opcja użytkowania pod podkład mineralny również się u mnie nie sprawdziła. Za każdym razem wierzchnia warstwa (czyli podkład) po kilkunastu minutach noszenia zaczyna się ważyć, ciastkować, a całość wygląda niezbyt estetycznie. Odpuściłam więc i tę metodę, pozostało mi jedynie mieszanie BB z innym (zbyt jasnym) produktem i tutaj jest w porządku.
Obecnie ofertę Lily Lolo zasilił 3 odcień kremu BB - Fair, przeznaczony dla cer bladych. Jestem bardzo ciekawa jak kolorystycznie będzie wypadał na tle odcienia Light, ale czuję, że to właśnie Fair zyska największą popularność. Czekam na jakieś swatche w sieci i jeśli moje przypuszczenia się sprawdzą, rozważę jego zakup, bo produkt sam w sobie wydaje się godny uwagi, a kilka próbnych aplikacji w domowym zaciszu pozwoliło mi dostrzec jego potencjał. Jest to formuła bardzo delikatnie kryjąca, ujednolici koloryt, ale nie zakryje niedoskonałości. Wyczuwalnie nawilża i przywraca komfort skórze, dodatkowo całkiem nieźle zdaje się dogadywać z moją mieszaną cerą. Mam przeczucie, że na okres wakacyjny może być naprawdę ciekawą opcją.
BB znajdziecie TUTAJ. 40 ml to koszt 65,90 zł.
Na koniec swatche. Nie pomyślałam, mogłam kolorystycznie porównać oba produkty LL do innych posiadanych obecnie podkładów. Nadrobię to i w ciągu 2-3 dni wrzucę dodatkowe zdjęcie porównawcze.
A jakie są Wasze doświadczenia z minerałami Lily Lolo ? Stosujecie, lubicie, nie lubicie ? A może dopiero planujecie rozpoczęcie mineralnej przygody ? Koniecznie dajcie znać :)
Mam wszystkie te kosmetyki, poza Transluscent i wszystkie je sobie chwalę!
OdpowiedzUsuń"Warm Peach" mi się kończy po... ok 4 latach. Niesamowicie wydajny podkład! Używałam go na zmianę z innymi, ale często i tak długo wytrwał. :-)
Nie zdziwię się, jeśli i mój tyle wytrwa :)
UsuńTo jest plus "minerałków" - nie psują się! No i są nieziemsko wydajne. :-)
UsuńDokładnie! Una, a masz może mineralny korektor ? Zastanawiam się nad zakupem :)
UsuńO ten krem BB wyglada super!
OdpowiedzUsuńMuszę się trochę opalić i swobodnie będę po niego sięgać :)
UsuńPodkład bardzo ładnie wygląda na dłoni. Widzę,że jest dosyć jasny. Byłby idealny dla mnie :)
OdpowiedzUsuńTak, jest jasny i ładnie wygląda na skórze :)
UsuńPodoba mi się ich biało czarny design opakowań :)
OdpowiedzUsuńMnie też :)
UsuńFaktycznie podkład pieknie wyglada na dłoni! Jestem bardzo ciekawa tych produktów. Zainteresował mnie tez BB krem z ich oferty. Może jak nadarzy mi sie kiedyś okazja to spróbuje :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńMam puder mineralny i jestem bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie :) A jaki to puder ?
UsuńFajny post, pomocny, bo właśnie rozważałam zakup BB cream Lily Lolo,szkoda, że jest taki ciemny, dla mnie z pewnością będzie za ciemny.
OdpowiedzUsuńA zdradzisz swojego ulubieńca w kategorii BB? :)
Być może nowy odcień Fair będzie odpowiedni ? Niebawem do mnie trafi i na pewno pokażę porównanie odcieni na blogu :)
UsuńCo do fajnego BB, bardzo lubię matujący krem BB 8w1 z Eveline oraz CC cream z Bell. Oba są niedrogie i naprawdę godne uwagi :)
mam i uwielbiam te produkty Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie jestem zadowolona z minerałów LL, uwielbiam ich róże, ale podkład na moje oko kryje słabo. Owszem, można je stopniować, ale przy moich problemach z cerą nie dawały rady, co odbiło się i na wydajności i efekcie - często się warzyły przy takiej ilości. Póki co Annabelle Minerals zapewniają mi najlepsze krycie, przy całkiem naturalnym efekcie ;)
OdpowiedzUsuńEwa, zerknij na ten filmik, może będzie dla Ciebie pomocny: https://www.youtube.com/watch?v=rB0vvYhPIb8 :)
UsuńPozdrawiamy <3
Wow, jestem pod wrażeniem. Muszę pokombinować u siebie z inną pielęgnacją pod makijaż, może to jest przyczyną moich niepowodzeń w łączeniu BB z podkładem mineralnym :)
UsuńNiestety, ale muszę stwierdzić po obejrzeniu filmiku, że zarówno podkład, jak i krem BB kryje dosyć słabo, co tylko potwierdza to, co wcześniej powiedziałam. Nie są to złe minerały, czystość minerałów LL jest na wysokim poziomie, ale są to głównie podkłady dla osób bez większych problemów z cerą. Lepszy efekt osiągam minerałami AM lub własnoręcznie kręconym podkładem i primerem Prelude Satin z kolorówka.com, dlatego efekt jaki osiągnęła JULIA wcale mnie nie zachwyca przy użyciu trzech produktów - w tym podkładu płynnego i sypkiego.
UsuńSzczerze to jeszcze nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą :)
UsuńMam ich puder i sobie chwalę. Daje lekkie krycie, czyli dokładnie takie jakie lubię :)
OdpowiedzUsuńO którym pudrze piszesz ?
UsuńTen puder wykończeniowy kusi mnie od dawna :)
OdpowiedzUsuńJest świetny, polecam :)
UsuńNigdy nie miałam nic z tej firmy ale przykuwają uwagę już samym designem :)
OdpowiedzUsuńW prostocie siła :)
Usuńmnie mineralne kosmetyki kuszą już od dłuższego czasu, ale troszkę szkoda mi na nie pieniędzy, bo do najtańszych nie należą...
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale weź pod uwagę, że są piekielnie wydajne i nie ulegają przeterminowaniu, więc to dobra inwestycja :)
UsuńPodkład BB świetnie się prezentuje:)
OdpowiedzUsuńpuder ma świetny kolor :) bardzo lubię produkty Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńTrafiony idealnie i z tego co widzę, wiele osób sobie go chwali :)
UsuńUwielbiam podkład LILLY LOLO. Ale chyba w końcu sprawię sobie kabuki. ;)
OdpowiedzUsuńSpraw sobie spraw, takie maleństwo a tyle radochy sprawia ;)
UsuńPrzymierzam się do wypróbowania minerałów :)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej polecam! Ktoś kiedyś napisał mi, że minerały bardzo wciągają i trudno się z tym nie zgodzić, ja już obmyślam co by tu jeszcze wypróbować :)
UsuńJestem bardzo ciekawa kosmetyków z tej firmy i z chęcią bym coś przetestowała,
OdpowiedzUsuńMiałam ten podkład i mam puder wykończeniowy i pędzel kabuki :) Pędzel jest świetny, często po niego sięgam do wykończenia makijażu, puder też bardzo polubiłam, ale niestety po prawie roku (używany oczywiście na przemian z innymi) powoli mi się kończy :( Podkład natomiast wolę z Annabelle Minerals :)
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa tego kremu BB, nie sądziłam, że odcień Light może być tak ciemny, dla mnie z pewnością byłby też nieodpowiedni, ciekawe jak prezentuje się ten jaśniejszy Fair :)