Do niedawna jedynym peelingiem jaki miał rację bytu w mojej łazience, był ten domowy, robiony z kawy. Używałam go przez wiele lat, zupełnie nie korzystając z drogeryjnych produktów. Czasem urozmaicałam swoje mieszanki cynamonem lub olejkiem eterycznym, jednak wciąż towarzyszący mi zapach kawy stał się męczący i nudny. Skusiłam się więc na gotowca ze sklepu i od tamtej pory coraz częściej i chętniej po nie sięgam, wypróbowując różne wersje. W ostatnich tygodniach szczególnie upodobałam sobie dwie pozycje, kolorowe, świeżo i soczyście pachnące, idealne na letnią aurę.
Koło owocowych peelingów cukrowych Bielendy kręciłam się dłuższy czas, a głównym problemem był wybór wersji zapachowej. Soczysta Malina, Troskliwa Brzoskwinia, czy Zmysłowa Wiśnia ? Wszystkie krzyczały "weź mnie". Problem rozwiązał się sam, gdy ta ostatnia trafiła do mnie za sprawą przesyłki z nowościami od firmy. Jeszcze tego samego dnia Zmysłowa Wiśnia towarzyszyła mi pod prysznicem, a moje pierwsze wrażenie utrzymuje się do dziś i wiem, że będzie to dłuższa znajomość.
Pierwsze, co przyciąga wzrok, to kolorowe opakowanie opatrzone uroczą szatą graficzną. Moim zdaniem jest wyjątkowo trafione. Nie dość, że bardzo wygodne w użytkowaniu, to jeszcze cieszy oko swoim designem. Słoik kryje 200 gram peelingu, początkowo zabezpieczony jest folią ochronną, za co należy mu się duży plus. Konsystencja była dla mnie małym zaskoczeniem. Bardzo gęsta, wręcz plastyczna, jednocześnie łatwo się nabiera i rozprowadza na mokrej skórze. Nie radziłabym używać peelingu na sucho, bowiem należy do porządnych zdzieraków. Jest ostry i zapewnia solidne drapanko, czyli coś, co uwielbiam. Idealnie złuszcza martwy naskórek, zdecydowanie poprawia ukrwienie. Używam go głównie do nóg, które w okresie letnim regularnie depiluję woskiem, a tak mocne peelingi pozwalają mi unikać wrastających włosków. Po użyciu skóra jest wygładzona, miękka i sprężysta.
Nad składem można by trochę pomarudzić, z jednej strony jest prosty i krótki, z drugiej zaś przoduje w nim parafina, której od kilku już lat staram się unikać. Naprawdę byłoby miło, gdyby drogeryjni producenci zaczęli odchodzić od tak nagminnego używania tego składnika. Na szczęście, w tym wypadku parafina nie pozostawia po sobie typowej, tłustej warstewki. Na osłodę, Zmysłowa Wiśnia zawiera w sobie też olej z czarnej porzeczki, który ma silne właściwości regenerujące, przeciwstarzeniowe i ochronne. Ma też niemały udział w zapachu, jest świeży, orzeźwiający i bardzo smakowity. Soczystość wiśni miesza się tu z delikatnie cierpkim i kwaskowatym aromatem czarnej porzeczki, tworząc bardzo udany duet.
Pełny skład:
Sucrose, Paraffinum Liquidum, Silica, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Caprylic/ Capryl Triglyceride, Ribes Nigrum Seed Oil, Polyethylene, Tocopheryl Acetate, Parfum, CI 60725 (Disperse Violet 27), CI 26100 (D&C Red No. 17).
Peelingi kosztują w granicach 12-15 zł i są ogólnodostępne w drogeriach. Mam w planach wypróbować też Soczystą Malinę, mam nadzieję, że będzie równie udana.
Z wygładzająco-ujędrniającym peelingiem The Body Shop sprawa ma się dosyć ciekawie, bowiem kupiłam go całkowicie bez zastanowienia, pod wpływem chwili. Chyba omamił mnie ten piękny słoik. Po chwili uświadomiłam sobie, że nawet nie lubię takich zapachów. No nic, jak już zamówiłam, to nie ma odwrotu - pomyślałam.
Powiem Wam, że to był chyba jakiś podświadomy impuls, gdyż okazało się, że jednak lubię cytrusowe wonie, a taki owocowy mix, jaki serwuje scrub TBS, w szczególności. Rozkochał mnie w sobie na dobre, lubię używać go zwłaszcza o poranku, serwuje porcję energii na cały dzień.
Słoiczek na myśl przywodzi mi babcine, owocowe przetwory. Jest absolutnie fantastyczny, trochę w retro klimacie, uwielbiam go i po zużyciu z pewnością na coś przeznaczę. Zawartość do złudzenia przypomina smakowity mus pomarańczowy. Kolor, zapach, tekstura, wszystko się zgadza. W peelingu wyraźnie widać "wiórki" pochodzące z cytrusów, a rolę peelingujących drobinek pełnią tutaj, jak sądzę po analizie składu, sproszkowane pestki moreli, widoczne jako ciemne drobinki, co czyni go średnio ostrym. Nie jest tak mocny, jak peelingi cukrowe, ale ze złuszczaniem radzi sobie całkiem dobrze, a posiadaczki delikatnej skóry nie muszą martwić się o podrażnienia.
Taka przecierowo/musowa konsystencja świetnie się użytkuje i rozprowadza, pozostawiając skórę odświeżoną, delikatnie nawilżoną i cudownie pachnącą. Skład jest dosyć bogaty w naturalne składniki, możemy w nim znaleźć min. puder ze skórki pomarańczowej i cytrynowej, miód, aloes, kofeinę, mentol, olej ze skórki cytryny, olej sezamowy, olej z nasion grejpfruta oraz kilka roślinnych ekstraktów.
Zapach, to prawdziwa uczta dla zmysłów. Pomarańczowy, z wyraźnym grejpfrutowym akcentem oraz goryczką cytrynowej skórki, idealnie odświeża podczas upałów.
Jedyne do czego mogłabym mieć zastrzeżenia, to cena, która w ofercie regularnej wynosi 14 funtów (informacje ze strony TBS), czyli około 70 zł. Ja kupiłam go za połowę tej ceny, korzystając z oferty Pani Kasi, którą cześć z Was z pewnością dobrze zna ;)
Pełny skład:
Aqua/Water, Glycerin, Sodium Lauroyl Methyl Isethionate, Cocamidopropyl Betaine, Hydrated Silica, Acrylates Copolymer, Sodium Chloride, Luffa Cylindrica Fruit, Prunus Armeniaca Seed Powder, Phenoxyethanol, Xanthan Gum, Parfum, Sodium Benzoate, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Powder, Citrus Limon (Lemon) Peel Powder, Mel/Honey, Limonene, Trisodium Ethylenediamine Disuccinate , Arginine, Salicylic Acid, Sodium Hydroxide, Caffeine, Menthol, Linalool, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Citral, Citric Acid, Ruscus Aculeatus Root Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Extract, Solidago Virgaurea (Goldenrod) Extract, Citrus Paradisi (Grapefruit) Seed Oil, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, CI 19140/Yellow 5, CI 14700/Red 4.
Podsumowując, oba produkty są świetne i w moim przypadku bardzo dobrze się sprawdzają. Używam ich zamiennie 2-3 razy w tygodniu, skóra ma się znakomicie, a zmysły są dopieszczone :)
Znacie któryś z tych peelingów ? Jakie są Wasze ulubione produkty tego typu w okresie letnim ? A może nie rozdzielacie peelingów na letnie czy zimowe i korzystacie z jednego przez cały rok ? Chętnie poznam Wasze opinie.
No następna mnie dziś tą wiśnią kusi... Nie ma kurde pieniędzy a go chcę :D
OdpowiedzUsuńA mi sie o dziwo oba podobają ;)
OdpowiedzUsuńMam ten wiśniowy, ale jeszcze nie otwarty lezy...
OdpowiedzUsuńdlatego wolę gotowce, bo nie ma nudy, choć domowego jeszcze nie próbowałam
OdpowiedzUsuńwisienka mnie kusi
Domowe niby też można urozmaicać, tylko nie zawsze chce mi się przygotowywać takie mieszanki ;)
UsuńNo tak to jest, że kosmetyki czasami krzyczą z półek, namawiają, spokoju nie dają. Jak ja to rozumiem :) Ten z Bielendy chętnie bym spróbowała, choć też najczęściej jednak sięgam po peeling kawowy :)
OdpowiedzUsuńmogłabym sobie pozwolić na peeling Bielendy , parafina w kosmetykach do ciała mi nie przeszkadza
OdpowiedzUsuńJa ogólnie unikam parafiny, moja skóra się z nią nie lubi, jednak od czasu do czasu mogę sobie pozwolić na małe odstępstwo.
UsuńTa parafina na drugim miejscu, w peelingu z Bielendy trochę mnie odrzuca.. A ten peeling z The Body Shop zamierzam zakupić, bo akurat mam 20% zniżki na TBS, więc muszę skorzystać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu :)
UsuńJa uwielbiam peelingi cukrowe, a pod względem zapachów to bardzo różnie, ostatnio używam peelingu kawowego z Clareny. Z opisywanych przez Ciebie myślę, że bardziej polubiłabym ten z Bielendy. Z peelingami TBS nie mam dobrych wspomnień, są drogie i trochę za delikatne - dla jednych to jest plus, dla innych minus. :)
OdpowiedzUsuńSzczerze, za 70 zł w życiu nie kupiłabym tego peelingu TBS, ale połowa tej ceny jest już jak najbardziej do przeżycia :)
UsuńJej, ten the body shop wygląda ekstra! Chyba wygenerowała mi się kolejna potrzeba ;)
OdpowiedzUsuńHihi ;) Blogi, to wspaniałe generatory potrzeb :D
UsuńNie miałam żadnego z nich, ale oba ciekawią swoimi zapachami :)
OdpowiedzUsuńChyba sięgnę do kieszeni i kupię, ojj korci...:)
OdpowiedzUsuńOoooo znam oba! Ale koniecznie sprawdź jeszcze peeling Bali Spa, ma idealnie wakacyjny zapach i niesamowite, idealnie złuszczające drobinki!
OdpowiedzUsuńO, nie znałam tych peelingów! A gdzie można je kupić ?
UsuńJa mam straszne przeżycia z peelingami bielendy i teraz sie boje !
OdpowiedzUsuńA co takiego Ci się przydarzyło z nimi ?
UsuńJak wypaprze to co mam w domu to któryś sobie kupie :)
OdpowiedzUsuńTeż dziś pisałam o tym peelingu z Bielendy ;) Jest świetny, a parafina w ogóle mi nie przeszkadza :P
OdpowiedzUsuńWidziałam, czytałam :D
Usuńnie znam peelingów, ale tego z Bielendy podoba mi się konsystencja
OdpowiedzUsuńjuż od dawna czaję się na te peelingi z bielendy ;) w końcu muszę kupic.
OdpowiedzUsuńoch jak ta wiśnia apetycznie wygląda!
OdpowiedzUsuńFaworytem nie pobitym od lat jest dla mnie peeling z Pat&Rub. Cudo! Ale ten wiśniowy kusi, ten z TBS mniej. Nie podoba mi się konsystencja. Miałam kiedyś od nich inny peeling i był koszmarny. W tej cenie to bubel nad buble i się uprzedziłam.
OdpowiedzUsuńMam jeden peeling Pat&Rub z linii Home Spa w zapasach, niebawem się za niego zabiorę :)
UsuńMuszę przyznać,że zaciekawiłaś mnie tymi produktami! ;) . Jakiś czas temu czaiłam się na peeling Bielendy , ale padło na błyszczyk do ust :D . U mnie to różnie , cały czas je zmieniam ;)) .
OdpowiedzUsuńNie używałam tych produktów i bardzo mnie nimi zaciekawiłaś. Ja peelingii cały czas zmieniam i szukam swojego faworyta. Może to będzie któryś z tych dwóch, albo nawet oba. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :*
Żałuję, że nie ma tego sklepu w moim mieście :(
OdpowiedzUsuńA pomysł na domowe pilingi świetny, sama czasami próbuję coś przygotować.
Do tej pory robiłam tylko kawowe, ale cukrowe też można przygotować samodzielnie wedle własnego uznania zapachowego :)
UsuńJa nadal jestem na etapie domowych peelingów, bo jednak kawowy to wciąż mój mistrz. Ale często dostaję gotowe peelingi w prezencie, np ostatnio był to Joanna grejpfrutowy.
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo lubiłam peelingi myjące z Joanny, takie w małych buteleczkach :)
UsuńW zapasie mam Bielandę tylko że malinową ;) Ale tego cuda z TBS chętnie bym wypróbowała ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy malinka pachnie równie smakowicie, koniecznie daj znać jak już zaczniesz używać :)
UsuńMmmm wyglądają bardzo smakowicie :3 Moje ulubione peelingi to te z Full Mellow, The Secret Soap Store i obecnie z GoCranberry ;)
OdpowiedzUsuńFull Mellow! O Ty niedobra, co Ty mi pokazałaś :D
UsuńDo tej pory żyłam w błogiej nieświadomości nie znając Full Mellow, udam, że nie widziałam o czym piszecie :D
UsuńZ GoCranberry miałam tylko peeling solny, następnym razem muszę wypróbować cukrowy :)
Jeszcze nie miałam czegoś takiego
OdpowiedzUsuńzapach musi być nieziemski! :)
OdpowiedzUsuńwyglądają cudownie :)
OdpowiedzUsuńJa najbardziej lubię domowy peeling kawowy jeśli chodzi o moc ścierania, ale często kupuję drogeryjne produkty. Ten z Bielendy będę musiała wypróbować, skoro dobrze zdziera :D
OdpowiedzUsuńPoziom zdzierania jest bardzo podobny do kawowego ;)
UsuńPokończyły mi się peelingi muszę się przejść i kupić, ale ja wybiorę malinę z Bielendy :) lubię mocne ździeraki :))
OdpowiedzUsuńTo piąteczka, zdzieraki górą ;)
UsuńDla mnie tylko peelingi w tubkach mają rację bytu - wszelkie formy słoiczków są dla mnie bardzo niewygodne w użyciu i an ogół kończy się na jednorazowej znajomości... Chociaż ten z Bielendy kusi - może nawet nie tyle zapachem, choć to oczywiście też, ale przede wszystkim bardzo lubię peelingi cukrowe :)
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakieś swoje upodobania :)
UsuńTubki są wygodniejsze, ale takie peelingi zazwyczaj są bardziej żelowe i mniej "treściwe", przynajmniej ja zawsze na takowe trafiałam ;)
Znam z Bielendy pachnie obłędnie <3
OdpowiedzUsuńOba bardzo bym chciała wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNie miałam ich, ale ten wiśniowy Bielendy mam w planach wypróbować :)
OdpowiedzUsuńPeeling wiśniowy wygląda jak marmolada mojej mamy ;) a ten z TBS jak sorbet cytrynowy - smakowite kąski choć ja na kosmetyki z parafiną nie skuszę się już nigdy w życiu... moja skóra nie lubi parafiny... pozdrawaim
OdpowiedzUsuńMasz rację, wygląd peelingu Bielendy do złudzenia przypomina pyszną marmoladkę ;)
UsuńMoja skóra też nie lubi parafiny, jednak od czasu do czasu pozwalam sobie na coś, co wyjątkowo mnie kusi ;)
Peeling z Bielendy dobrze znam i lubie, a tego z Body Shopu jeszcze nie miałam okazji wyprobowac, ale postaram się go dopaść ;)
OdpowiedzUsuńWiem, że piszę dziś nie na temat , ale dziewczyny jak dodajecie zdjęcia na bloga? Bezpośrednio z dysku czy link do jakiegos dysku internetowego ?
OdpowiedzUsuńMoniś, ja korzystam z usługi "Zdjęcia" na Google Plus, dodaje tam wszystkie zdjęcia, a później wczytuje je do postów na blogu :)
UsuńDzięki ;)
UsuńUwielbiam peelingi Bielendy, a takie zapachy najbardziej lubię latem ;) na mnie w zapasie czeka peeling malinowy z tej serii ;)
OdpowiedzUsuńJak zużyję wszystkie peelingowe zapasy, kupię i malinkę :)
UsuńPolecam najbardziej Awokado z Bielendy ;)
UsuńBędę pamiętać :)
UsuńWyglądy mają bajeczne.
OdpowiedzUsuńZauroczył mnie ten słoik The Body Shop:)
OdpowiedzUsuńJeny, jak one pięknie wyglądają ! <3
OdpowiedzUsuńOba te peelingi bardzo mnie interesują - chciałabym przetestować ich działanie na sobie :)
OdpowiedzUsuńTBS, dzięki swojemu opakowaniu, wygląda jak smakowita marmoladka :)
OdpowiedzUsuńNa dodatek tak samo pachnie ;)
UsuńMuszą pachnieć cudownie :)
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu po peelingi nie sięgam w ogóle - zastąpiłam je gąbką i żelem :) Szukanie takich, które nie 'otłuszczają' mojej skóry było coraz bardziej irytujące, a niekiedy i droższe, więc wybrałam tanie rozwiązanie. A efekt na skórze przy codziennym używaniu ostrej gąbki i żelu jest nieporównywalnie lepszy od peelingu co kilka dni :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
W zupełności się z Tobą zgadzam, na co dzień używam takiej ostrej rękawicy pod prysznic i nie wyobrażam sobie bez niej kąpieli ;) Mimo wszystko, dodatkowo lubię sięgać też po peelingi :)
UsuńKuszą mnie te peelingi z Bielendy :) Szkoda, że mają parafinę w składzie, ale skoro mają cudowny zapach i nie pozostawiają na skórze tłustej warstwy - to im to wybaczę :)
OdpowiedzUsuńCzasem można przymknąć oko, oczywiście pod warunkiem, że parafina nie robi naszej skórze większej krzywdy :)
UsuńWisienka zdecydowanie do mnie przemawia, już sam widok peelingu pobudza kubki smakowe. Z chęcią go wypróbuję, bo nie miałam jeszcze żadnego z tej serii.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej polecam :)
UsuńOff topic:) Jakie Ty robisz piękne zdjęcia:) Samo oglądanie sprawia przyjemność :) (a i piszesz całkiem fajnie wiec kolejny plus;) ) No to chyba zostanę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, poprawiłaś mi humor z samego rana ;)
UsuńNo i oczywiści witaj, zapraszam jak najczęściej :)
Z Bielendy mam masełko wiśniowe z tej serii i jest super :) Ten słoiczek z TBS faktycznie jak do babcinych przetworów, prezentuje się świetnie. No i piękne zdjęcia! Używasz jakiejś lampy? :)
OdpowiedzUsuńW takim razie masełko też będę musiała wypróbować :)
UsuńCo do zdjęć, zazwyczaj używam systemowej zewnętrznej lampy, chyba, że jest wyjątkowo ładna pogoda i dużo światła, to wtedy nie ma potrzeby :)
oba wyglądają obłędnie!!
OdpowiedzUsuńMam ochotę na ten peeling z Bielendy :)!
OdpowiedzUsuń