Wiem, że wpisy o YC wylewają się już Wam uszami (opcja optymistyczna). Posty na ten temat zalewały blogosferę przez cały zeszły rok. Musicie mi jednak wybaczyć, moja woskowa przygoda rozpoczęła się jakieś dwa miesiące temu, więc zachwyt trwa i od czasu do czasu będę się nim z Wami dzielić na łamach bloga.
Wiem też, że jeszcze wiele z Was nie miała okazji zapoznać się z zapachowym światem Yankee Candle, może ten post będzie dla niektórych nutką inspiracji.
Choć w świecach zapachowych lubuję się od dawna i wypróbowałam ich całkiem sporo (przeróżnych firm), woski YC przez długi czas nie przekonywały mnie do siebie. Nie pytajcie dlaczego, bo sama nie wiem.
W końcu zdecydowałam się na zakup kominka + 3-4 tart na próbę i przepadłam. Zakupów dokonywałam on-line, spośród 4 zapachów tylko jeden zupełnie nie trafił w mój gust (Sugared Apple - fuj). Mimo wszystko, takich wyborów wolę dokonywać "na żywo", jestem wybredna w tym temacie i długo obwąchuję każdą wersję zanim wrzucę do koszyka ;) Dzięki temu każde kolejne zakupy YC mogę zaliczyć do 100% udanych.
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy wypróbowałam kilkanaście zapachów, a moja kolekcja wosków rośnie w zastraszającym tempie. Takie właśnie są uroki posiadania dostępu do stacjonarnego sklepu z niemal pełną ofertą firmy ;)
Zimą preferuje ciepłe, otulające aromaty (ale nie takie, które powodują ból głowy). Poniższe tarty są moimi top of the top ostatnich tygodni. Spędziłam w ich towarzystwie wiele wieczorów i każda ma w sobie coś, co mnie ujmuje.
Kolejność prezentacji nie jest przypadkowa. Zaczynam od najłagodniejszego, a skończę na najmocniejszym aromacie - tak by łatwiej było Wam wyobrazić sobie ich "moc".
Season Of Peace
(bergamotka, ylang ylang, mięta pieprzowa, paczula, ziarna wanilii, drzewo cedrowe i piżmo)
Zamykam oczy i widzę prawdziwą zimę. Mroźną, białą, z piękną pogodą. Słońce lekko ogrzewa mi twarz, a pod butami skrzypi śnieg, biorę głęboki oddech i czuję...spokój . Polecam każdemu, kto ma ochotę na odprężenie. Zapach przed zapaleniem wydawał mi się lekko męski, jednak po rozgrzaniu w kominku ta męskość gdzieś uleciała, a zamiast niej pojawiła się bardzo harmonijna i lekka kompozycja. Aromat delikatnie roznosi się po domu, nie męczy. Po wygaszeniu kominka bardzo szybko znika, niestety.
Merry Marshmallow
(wanilia, cukier, śmietanka)
Radość. To uczucie bezsprzecznie towarzyszące mi za każdym razem, gdy cukrowe pianki palą się w moim kominku. Cóż to za wesoły i słodki zapach. Podczas palenia na prowadzenie wysuwa się karmelizowany cukier z lekką nutką wanilii, jest słodko, nawet bardzo. Zapach może odrobinę męczyć, dlatego nie polecam zbyt długiego palenia, wystarczy kilkadziesiąt minut, a lekki aromat pianek będzie towarzyszył nam przez kilka kolejnych godzin.
Spiced Orange
(pomarańcze, korzenne przyprawy)
Wiecie, że nie lubię pomarańczowych zapachów ? Ciekawostka, bo ten zapach uwielbiam. Mocny, aromatyczny, a wcale nie nużący. Mogę go palić całe wieczory. Do ideału brakuje mu jedynie nieco mocniejszej korzennej nuty. Tutaj na prowadzenie zdecydowanie wybijają się cytrusy, świeże i rześkie, nieśmiało towarzyszy im imbir. Goździki gdzieś tam majaczą w tle, ale jest malutki niedosyt.
Home Sweet Home
(korzenne przyprawy, ciasteczka, herbata)
Ostatni, najmocniejszy w dzisiejszym zestawieniu aromat. Wyczuwam w nim przede wszystkim cynamon i troszkę ciasteczek. Powiedzmy, że to zapach pieczonych w piekarniku korzennych słodkości. Szczerze mówiąc, herbaty tam nie odnajduję, ale zupełnie mi to nie przeszkadza.
Krótkie palenie wystarczy, by ta słodka woń rozniosła się po całym domu.
Zapach idealnie sprawdzał się u mnie w okresie przedświątecznym, wprowadzał domowników w odpowiedni nastrój. Obecnie zapalam go od czasu do czasu, trzeba mieć na niego dobry dzień, tak by w pełni cieszyć się tą intensywnością.
Znacie któryś z tych zapachów ?
Jakie aromaty są Waszymi ulubionymi w okresie zimowym ?
Miałam 2 pierwsze zapachy i o ile Merry Marshmallow bardzo przypadł mi do gustu tak Season of Peace rozczarował mnie zupełnie - wg mnie podczas palenia pachnie jak klasyczny krem Nivea.
OdpowiedzUsuńIle kosztował kominek YC? Mój z Pachnącej Szafy powoli zaczyna kończyć swój żywot i muszę rozejrzeć się za kolejnym kominkiem ;)
UsuńZa kominek płaciłam ok. 30 zł na Homedlight, ale korzystałam wówczas z 15% zniżki. W normalnej cenie kosztuje 36 zł, moim zdaniem cena jest do przełknięcia :)
UsuńCo do zapachu Season Of Peace, jutro go sobie odpalę i będę poszukiwała kremu Nivea ;D
Od kilku dni jestem zakochana w wosku Vanilla Frosting.
OdpowiedzUsuńKto wie, być może sprezentuję sobie świeczkę o tym aromacie :)
Nie znam, ale brzmi baaardzooo słodko ;)
UsuńSłodka wanilia z nutką czegoś ostrego!
UsuńPodoba mi się bardzo :)
Fantastyczne, uwielbiam takie woski :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNigdy nie słyszałam żeby stosować woski kominkach, dlatego jestem miło zaskoczona! :)
OdpowiedzUsuńO proszę, a myślałam, że o woskach YC słyszał już każdy :)
Usuńakurat tych nie miałam :-) za to oczarowała mnie Waniliowa babeczka, nie wiem czy kojarzysz :-)
OdpowiedzUsuńNie kojarzę, powącham przy najbliższej wizycie w sklepie :)
UsuńJa bardzo lubię Lake Sunset.
OdpowiedzUsuńMam ten wosk, ale jeszcze nie odpalałam. Zapowiada się przyjemnie :)
UsuńJa ostatnio mie mam natchnienia na woski - kominek śliczny :)
OdpowiedzUsuńKominek jest świetny i gorąco go polecam :) Będzie stanowił ozdobę każdego wnętrza, niezależnie od wystroju :)
Usuńmam wrażenie, że spiced orange przypadłby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńJa Yankee Candle uwielbiam od ponad 5 lat, ale najpierw był to świeczki, odświeżacze do auta, a dopiero od roku tarty :) Ale żadnej z Twoich nie miałam
OdpowiedzUsuńWiolu, polecasz te odświeżacze do auta ? Zastanawiam się nad zakupem :)
UsuńUwielbiam!!!Piękne są również-Christmas Eve i Memories,Snow in love-ile bym dała za season of peace
OdpowiedzUsuńSnow in Love też mógłby mi się spodobać, wąchałam tylko w sklepie i wydawał się miły dla nosa :) Niestety nie było tart, więc nie wzięłam.
Usuńmerry marshmallow strasznie mnie zawiódł :( ciekawi mnie season of piece :)
OdpowiedzUsuńu mnie zdecydowanie wygrywa home sweet home :) uwielbiam ten ciepły, domowy zapach.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Znam tylko ostatnią, była całkiem przyjemna, ale moim nr 1 na każdą porę roku jest Clean Cotton :)
OdpowiedzUsuńClean Cotton uwielbiam, ale dla mnie to zapach typowo wiosenny :)
UsuńMój ulubieniec to Macintosh spice :)
OdpowiedzUsuńŚliczny jest ten kominek ;)
OdpowiedzUsuńAkurat z tych zapachów nie mam żadnego.
Season of peace to mój numer 1 ostatnich dwóch miesięcy.
OdpowiedzUsuńTo jesteśmy dwie :D
Usuńja jeszcze nie miałam tych świeczek, ale wszystko przede mną;)
OdpowiedzUsuńYC unikam, ale szukam udanych kompozycji gdzie indziej :)
OdpowiedzUsuńHexx, pochwal się co ciekawego odkryłaś :)
UsuńZ tego znam jedynie spiced orange, mnie się jego zapach kojarzy z coca-colą :D
OdpowiedzUsuńA widzę małe zmiany u Ciebie, podoba mi się :) Sama robiłaś szablon? Mnie też by się przydało odświeżenie, ale sama nie umiem za bardzo nic zrobić ;p
A dziękuję :)
UsuńJa też nie potrafiłabym sama nic zrobić, szablon robiła mi Natalia z bloga http://po-prostu-piekno.blogspot.com/ - polecam jeśli też masz ochotę na zmianę, Just Beauty ma mnóstwo pomysłów i dużą wiedzę na ten temat :)
Znam Home Sweet Home i uwielbiam, pozostałych zapachów nie znam :)
OdpowiedzUsuńseason of peace uwielbiam ;) a kominek piekny ;)
OdpowiedzUsuńMerry Marshmalow mam i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńOstatnio w moim kominku wylądował "christmas memories" - bardzo intensywny zapach, który długo czuć jeszcze po zgaszeniu kominka.
Christmas Memories dla mnie jest już zbyt mocny, za dużo dobrego naraz ;)
UsuńJak na razie pozostaję wierna pink sands :)
OdpowiedzUsuńTen kominek podoba mi się chyba najbardziej ze wszystkich. Prosty i elegancki :) Żadnego z tych wosków niestety nie miałam.
OdpowiedzUsuńMnie też ta wersja kominka odpowiada najbardziej, co prawda przy zakupie zastanawiałam się nad tymi z wzorkami, jednak doszłam do wniosku, że im prościej, tym lepiej ;)
Usuńżadnego nie miałam. Ostatnio jakieś kwiatowe i owocowe pokupowałam.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Home sweet home właśnie się u mnie unosi... :) Ciekawa jestem za to tego season of the peace, ale nie mogę go upolować...
OdpowiedzUsuńNie miałam żądnego,ale pierwszy mnie kusi ;)
OdpowiedzUsuńśliczny kominek :)
OdpowiedzUsuńPomarańcza, wanilia, miód... Takie zapachy są najlepsze na zimę - intensywne, smakowite, rozgrzewające. Kiedy się nie ma czasu na wylegiwanie pod kocem z kubkiem pachnącego ciepłego kakao, taka świeczka może być całkiem miłym ekwiwalentem. :-)
OdpowiedzUsuńWioletto, lepiej bym tego nie ujęła :)
UsuńPomarańczka świąteczna jest obłędna:)
OdpowiedzUsuńSukienkę kupiłam w Top Secret :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za info, pójdę się rozejrzeć :)
UsuńZ Twoich zapachów jedynie nie polubiłam Home sweet Home, reszta jest okej a aktualnie palę Spiced orange! :D
OdpowiedzUsuńU mnie Spiced Orange był w weekend, teraz czas na Season Of Peace ;)
Usuńtych akurat nie miałam.
OdpowiedzUsuńMusze sobie zamówić ten kominek jest śliczny:)
OdpowiedzUsuńAż wstyd że do tej pory nie miałam żadnego YC. Skusiłabym się na Spiced Orange bo kocham cytrusy w każdej formie.
OdpowiedzUsuńW ofercie YC troszkę tych cytrusków do wyboru masz :)
UsuńMasz przepiękny kominek! Home Sweet Home będę musiała sobie kupić na okres przedświąteczny :)
OdpowiedzUsuńZ tych wosków, które pokazałaś mam Home Sweet Home i pozytywnie mnie zaskoczył, pisałam o nim niedawno u siebie :)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych zapachów:) Do mnie jakoś YC nie do końca przemawiają.. ;/
OdpowiedzUsuńkuszą oj kuszą mnie piekielnie te woski
OdpowiedzUsuńHome Sweet Home należy do moich ulubieńców w okresie jesiennym. Dla mnie pachnie domem, świeżo zaparzoną herbatą i rozmowami z gośćmi przy niej :)
OdpowiedzUsuń