czwartek, lipca 31, 2014
Lipcowe denka 2014
Właściwie tego posta miało nie być. Ilość zużyć jest, w moim przypadku, odwrotnie proporcjonalna do panujących temperatur. Im goręcej, tym mniej mazideł wszelkiej maści na mnie ląduje, a że w lipcu na brak wakacyjnej aury narzekać nie mogliśmy, konkretnych denek jest niewiele. Coś tam jednak uzbierałam i wbrew pierwotnemu planowi pokazania Wam letnich zużyć we wrześniu, będzie tradycyjne miesięczne podsumowanie.
1. Natura Siberica - Szampon do włosów osłabionych Ochrona i Energia
To moje pierwsze spotkanie z marką NS, duża 400 ml butla wystarczyła na dobrych kilka miesięcy codziennego używania i był to czas całkiem mile spędzony, choć spodziewałam się nieco więcej. Fajna, niezbyt gęsta konsystencja, bardzo dobre pienienie, przyjemny świeżo-słodkawy zapach z pewnością warto zaliczyć do plusów. Kolejnym będzie świetny skład z całym mnóstwem roślinnych ekstraktów. Szampon oparty jest na bazie z Różeńca górskiego i Cytryńca chińskiego, które w założeniu mają regenerować, odbudowywać zniszczone włosy, nadawać im połysk i witalność. Ponadto wśród aktywnych składników znajdziemy też Żeń-szeń, nasiona lnu, Sosnę syberyjską i wiele innych. O ile po umyciu włosy rzeczywiście były miękkie i miały ładny połysk, o tyle nie zauważyłam żadnego wzmocnienia, ani większej witalności.
Nie wiem czy do niego wrócę, chciałabym wypróbować inne wersje.
2. Balea - Żel pod prysznic Melon Tango
Żel pochodzi z letniej limitki i pachnie tak wspaniale, że ma się ochotę jeść go łyżkami, zresztą kto choć raz miał okazję poznać żele tej firmy, z pewnością wie, że ich zapachy są bardzo smakowite.
Kolejny żel w tej wersji już czeka w zapasach.
3. Natura Siberica - Nawilżająca pianka do demakijażu
Troszkę pisałam o niej tutaj, zdanie podtrzymuję. W dodatku okazała się bardzo wydajna.
W przyszłości chętnie do niej wrócę.
4. Facelle - Płyn do higieny intymnej w piance
O Facelle pisałam już wielokrotnie i pewnie wiecie, że go uwielbiam, a wciąż nie doczekał się odrębnej recenzji. Wydaje mi się, że w sieci napisano o nim już wiele, jeśli jednak chciałybyście notkę o tym produkcie, dajcie znać, z pewnością taką przygotuję.
Pianka niestety została wycofana ze sprzedaży, na szczęście wersja klasyczna wciąż jest dostępna i oczywiście gości u mnie nieprzerwanie.
5. Kolastyna - Odżywczy krem do rąk
Z Kolastyną nie miałam zupełnie żadnych doświadczeń, jakiś czas temu wygrałam cały zestaw kosmetyków tej firmy i mogłam trochę potestować. Na pierwszy ogień poszedł krem do rąk, muszę przyznać, że miło mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się po nim absolutnie niczego, a zapewniał skórze przyzwoite nawilżenie, w dodatku ładnie pachniał i wygładzał dłonie.
Mimo wszystko, raczej nie zdecyduję się na zakup kolejnej tubki.
6. Avene - Woda termalna
Mini wersja 50 ml, która była dodatkiem do czerwcowego lub lipcowego Elle. Kiedyś już używałam tej wody, jest w porządku, jednak drażni mnie konieczność osuszania twarzy.
Nie planuję zakupu pełnego wymiaru, chętnie natomiast wypróbuję wodę Uriage, którą wszyscy tak zachwalają.
7. Kolastyna - Matująco-nawilżający krem do twarzy
Mimo posiadania cery mieszanej, w pielęgnacji stawiam na porządne nawilżanie. Wszelkie produkty matujące powodują u mnie zupełne rozregulowanie pracy gruczołów łojowych, strefa T szaleje, a na policzkach często pojawiają przesuszone obszary. Dlatego starannie analizuję składy i staram się stawiać na dobrą jakość. Krem Kolastyna zupełnie nie wpisywał się w moje pielęgnacyjne standardy, poużywałam go trochę, jednak to nie jest to, do czego moja cera była przyzwyczajona. Za to TŻ zużył do końca i nie narzekał ;)
Nie kupię.
8. Oceanic - Serum do rzęs Long 4 Lashes
Rewelacyjne serum za niewielkie pieniądze. Służyło mi od 15 lutego do połowy lipca, przy prawie codziennym używaniu, czyli bite 5 miesięcy kuracji za około 50 zł (cena w promocji). O efektach pisałam tutaj i tutaj.
Kupię ponownie.
9. GoCranberry - Intensywnie Nawilżające serum przeciwzmarszczkowe na noc
Niedługo planuję zbiorczy wpis dotyczący serum, kremu pod oczy i peelingu solnego tej firmy, więc teraz napiszę tylko, że ogólne odczucia są bardzo pozytywne, a do serum mam małe ale.
10. ZSK - Olej ze słodkich migdałów
Dobry i uniwersalny, świetnie sprawdzał się zarówno do włosów, do twarzy jak i do ciała.
Kupię ponownie.
11. Essence - Bibułki matujące
Bibułki to taki mój torebkowy must have, świetne do szybkiego zmatowienia cery w ciągu dnia.
Do tych z Essence nie mam właściwie żadnych zastrzeżeń, jednak teraz chciałabym wypróbować bibułki z Inglota, o których wiele czytałam i podobno są świetne.
12. Himalaya Herbals - Pasta do zębów Sparkly White
Moja ulubiona wersja spośród wszystkich past Himalaya. Obiecałam Wam osobny post o pastach tej firmy i taki na 100% się pojawi, muszę tylko uzupełnić zapasy, żeby porobić zdjęcia do recenzji.
Kupię ponownie.
Ostatnie denka, to dwie próbki. W końcu spróbowałam balsam pod prysznic Nivea i utwierdziłam się w przekonaniu, że to nie dla mnie, być może propozycje innych firm są ciekawsze, ale w tym przypadku do zakupu nie zachęciło mnie nic. Druga próbka, to pasta oczyszczająca Ziaja Liście Manuka. Tak jak sądziłam, jest za ostra dla mojej naczynkowej cery, cieszę się, że poprosiłam o próbkę, a nie rzuciłam się od razu na całą tubkę.
A jak tam Wasze zużycia lipca ?